Prokuratura nie chciała podawać wcześniej szczegółów sprawy, podała tylko, że ma to związek z jednym ze śledztw prowadzonych przez białostocką PR. "Nie wiem, w jakim stopniu uchybiłem czemukolwiek" - powiedział dziennikarzom Bondaryk przed wejściem do prokuratury. Jak dodał, trudno jest mu cokolwiek powiedzieć, bo zna tylko kwalifikację zarzutu - ani treść, ani uzasadnienie nie jest mu znane. Według jego informacji ma usłyszeć zarzuty dotyczące naruszenia art.231 par.2 Kodeksu karnego, czyli nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego - przekroczenia uprawień bądź niedopełnienia obowiązków przy działaniu na szkodzę interesu publicznego i dla osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej. "Dobrze służyłem Polsce" Bondaryk podtrzymał to, co napisał w oświadczeniu przekazanym PAP i - jak dodał - nie zamierza się z tego wycofywać. Podkreślił, że przez cały okres, gdy był szefem ABW "nigdy nie uchybił prawu, zawsze go ściśle przestrzegał". "Ja używałem stanowiska, ale nie miałem z tego żadnej korzyści. Mogę powiedzieć, że nie miałem żadnych nagród (...), nie wypłacałem sobie żadnych ekwiwalentów, nie jeździłem 'na kogucie' jak to wszyscy lubią jeździć (...). Sądzę, że dobrze służyłem Polsce, są z tego korzyści realne" - ocenił. "Natomiast ci wszyscy, którzy próbują spreparować dokumenty, spróbują wymusić zeznania albo oskarżać fałszywie, kiedyś za to odpowiedzą" - powiedział Bondaryk przed wejściem do prokuratury. "To zemsta PiS" Pytany czy wie, dlaczego został wezwany, powiedział, że w jego ocenie rządy PiS w latach 2005-07 nadużyły prawa, a on był jednym z niewielu, który "próbował to rozliczyć". "Czeka mnie za to z ich strony zemsta, tak to mogę interpretować" - powiedział. Pytany, czy będzie składał wyjaśnienia, dodał, że najpierw musi zapoznać się z zarzutami. W oświadczeniu przekazanym PAP zaznaczył, że nie zgadza się, by w przekazach medialnych został Krzysztofem B. z "zamazaną twarzą". "Nazywam się Krzysztof Bondaryk i tak proszę o mnie mówić" - dodał. Według mediów śledztwo prawdopodobnie dotyczy nieprawidłowości przy zawieraniu umów z cywilnymi pracownikami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i dotyczy okresu, gdy kierował nią Bondaryk. Według mediów jest to postępowanie prowadzone wcześniej w prokuraturze w Ostrołęce, gdzie je umorzono, a następnie na polecenie Prokuratury Krajowej przejęła je prokuratura w Białymstoku. Bondaryk w tej sprawie miał być już wcześniej przesłuchiwany jako świadek. Kim jest Krzysztof Bondaryk? Bondaryk pełnił obowiązki szefa ABW od połowy listopada 2007 r., a formalnie szefem Agencji został w styczniu 2008 roku. W 2013 roku podał się do dymisji, bo - jak podawały wówczas media - nie zgadzał się z planowanymi zmianami w ABW. Z wykształcenia jest historykiem, w latach 80. działał m.in. w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Po 1989 r. został pełnomocnikiem szefa MSW Krzysztofa Kozłowskiego do spraw tworzenia Urzędu Ochrony Państwa w Białymstoku, a w latach 1990-96 był szefem delegatury UOP w tym mieście. W latach 1997-98 pracował w departamencie nadzoru i kontroli MSWiA, a w latach 1998-99 był wiceministrem w tym resorcie. Był odpowiedzialny m.in. za wprowadzenie ustawy o ochronie informacji niejawnych i krajowego centrum informacji kryminalnej. Później pracował w sektorze telekomunikacyjnym i bankowym. W latach 2006-07 był ekspertem sejmowej komisji ds. służb specjalnych.