Były senator został zatrzymany we wtorek rano. Obecnie trwają z nim czynności w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu - powiedział Wrona, który jest szefem krakowskiej prokuratury apelacyjnej. Za podżeganie do zabójstwa grozi od ośmiu lat więzienia do dożywocia. O zatrzymaniu b. senatora i biznesmena poinformował TVN24. - Żmudne czynności śledcze powiązane z szeregiem czynności procesowych oraz pracą operacyjną funkcjonariuszy pozwoliły nam na zgromadzenie takiego materiału dowodowego, który upoważnił prokuratora do postawienia zarzutu podżegania do zabójstwa J. Ziętary zatrzymanemu we wtorek Aleksandrowi G. - poinformował prok. Wrona na konferencji prasowej. Dodał, że b. senator został zatrzymany w miejscu zamieszkania i obecnie w Poznaniu "trwają czynności procesowe z udziałem podejrzanego", podczas których ma mu zostać przedstawiony zarzut. Prokurator zaznaczył, że po wykonaniu tych czynności prokurator podejmie decyzję w sprawie ewentualnego wniosku do sądu o tymczasowy areszt dla podejrzanego. - Jeśli prokurator zdecyduje o złożeniu takiego wniosku, podejrzany zostanie przewieziony do Krakowa - dodał. Motywy zabójstwa Pytany o motywy zabójstwa dziennikarza Wrona odpowiedział, że "najogólniej było to związane z pracą, jaką wykonywał Ziętara, który przygotowywał różne materiały do swoich relacji dziennikarskich". - Myślę, że jesteśmy blisko wyjaśnienia faktycznego przebiegu zdarzeń i osób, które są odpowiedzialne za śmierć Jarosława Ziętary - zaznaczył prokurator. Ocenił, że wszystkie niezbędne czynności w tej sprawie zostaną wykonane do końca roku. - Będziemy mieć wtedy pogląd co do tego, jaki będzie wynik tego postępowania oraz czy to jest jedyna osoba, która w tej sprawie będzie podejrzana lub oskarżona - mówił. Prokurator przypomniał, że dotychczas nie odnaleziono ciała Ziętary. - Czynimy starania, aby udało nam się to zrobić i mamy nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone w tej sprawie - powiedział. Wrona zapowiedział także, że w środę odbędzie się briefing w tej sprawie. - Szczegółowsza informacja o zarzutach będzie również jutro - zaznaczył. Pisał o aferach gospodarczych Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W czerwcu 2011 r. śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono; decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo. We wrześniu tego roku Prokuratura Apelacyjna w Krakowie ustaliła rysopis mężczyzny, który może mieć związek z zabójstwem Ziętary. Według prokuratury może to być osoba posługująca się językiem rosyjskim. Jak informował wtedy prok. Piotr Kosmaty z PA w Krakowie, na początku lat 90. XX w. mężczyzna ten był wielokrotnie widywany w Poznaniu w towarzystwie polskiego biznesmena. Prokuratura ustaliła, że pochodził zza wschodniej granicy Polski. Fortuna na kantorach Aleksander G. w 1989 r. zrobił fortunę na uruchomieniu sieci kantorów wymiany walut. Po ucieczce z kraju szefów Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, został prezesem tej spółki. Później był także krótko szefem upadającej wtedy fabryki ciągników Ursus. Od 1993 do 1997 r. był senatorem. Publicznie przyznawał, że w latach 70. pracował w SB. W 2009 roku b. senator opuścił przedterminowo więzienie, gdzie odbywał karę dziewięciu lat więzienia za założenie grupy przestępczej, której celem było wyłudzanie podatku VAT. Suma wyłudzeń sięgnęła 9,5 mln zł. Kierowana przez G. grupa za pośrednictwem sklepu z papierosami w Słubicach w 1999 i 2000 r. uprawiała proceder fikcyjnej sprzedaży papierosów cudzoziemcom i ich wywozu za granicę. W ten sposób dochodziło do wypłacania nienależnego podatku VAT na podstawie sfałszowanych czeków tax free za papierosy, które miały opuścić Polskę. W 2012 r. G. trafił do poznańskiego aresztu, by spędzić w nim 350 dni z powodu niezapłaconej grzywny w wysokości 170 tys. zł wynikającej z wyroku z 2009 r., wydanego przez Sąd Rejonowy Warszawa - Mokotów.