Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Prokuratura zarzuciła byłemu sędziemu złożenie fałszywego zawiadomienia o przestępstwie i złożenia fałszywych zeznań. "Czyny te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat ośmiu" - podał we wtorek (20 października) Dział Prasowy Prokuratury Krajowej. W lutym 2016 r. sędzia Ł. złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienie, że nieznana mu osoba włamała się na jego konta prowadzone pod fikcyjnymi nazwiskami na Twitterze i w jego imieniu prowadziła korespondencję. Sędzia zwrócił się o ściganie osoby, która między 16 a 28 stycznia 2016 r. miała się pod niego podszywać. "Wojciech Ł. twierdził, że w korespondencji tej użyte zostało jego zdjęcie typu selfie, które wykonane zostało bez jego wiedzy i zgody. Sędzia wskazywał, że wskutek przestępstwa doznał szkody osobistej i domagał się ścigania jego sprawców" - podała PK. Komunikacja za pośrednictwem Twittera Jak wskazują zgromadzone dowody, sędzia zeznał nieprawdę, że to rzekomy włamywacz namawiał w internetowej korespondencji osobę, którą wziął za redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Lisa, do prowadzenia antyrządowej kampanii, a także bez wiedzy sędziego zrobił i wysłał za pośrednictwem Twittera jego zdjęcie. Fotografia miała być dowodem, że właścicielem konta zarejestrowanego na fałszywe nazwisko "Krzysztof Stefaniak" jest właśnie sędzia Wojciech Ł. Za pośrednictwem Twittera na 28 stycznia 2016 r zaaranżowane zostało spotkanie byłego sędziego z rzekomym Tomaszem Lisem, na które Wojciech Ł. stawił się. Zachowanie sędziego zostało opisane w materiale prasowym autorstwa Wojciecha Biedronia z wpolityce.pl, jednak bez wymienienia nazwiska sędziego. 6 lutego na anonimowe konto sędziego na Twitterze wpłynęła wiadomość prywatna od osoby, która poprosiła go o potwierdzenie, że to on jest autorem korespondencji z rzekomym "redaktorem Lisem". "Do korespondencji były załączone screeny oraz selfie sędziego. To po otrzymaniu tej wiadomości lutego Wojciech Ł. zdecydował się złożyć ustne zawiadomienie o przestępstwie, które nie miało miejsca" - przekazała PK. Zlecona przez prokuraturę ekspertyza z zakresu informatyki jednoznacznie wykazała, że nikt poza sędzią Wojciechem Ł. nie miał dostępu do jego urządzeń elektronicznych i kont na Twitterze. Biegły precyzyjnie określił nawet moment, w którym powstało tzw. selfie sędziego. Ustalenia biegłego Ekspert stwierdził, że "zdjęcie wykonano telefonem użytkowanym przez Wojciecha Ł. zsynchronizowanym z jego komputerem. Data wykonania tej fotografii koresponduje z czasem i treścią rozmowy prowadzonej na portalu i monitorowanej przez dziennikarzy. Sposób ustawienia aparatu wskazuje również, że zdjęcie zrobił sobie osobiście Wojciech Ł.". Były sędzia jest oskarżony także o złożenie fałszywych zeznań dotyczących okoliczności znalezienia się w miejscu, w którym czekali na niego dziennikarze. Jak podała prokuratura, twierdził, że przybył tam, bo chciał odebrać książkę dla znajomego. Mężczyźni mieli umówić się na spotkanie za pośrednictwem szyfrowanego komunikatora. "Znajomy sędziego, przesłuchany w charakterze świadka, zaprzeczył temu i zeznał, że nigdy nie używał komunikatorów szyfrujących i za ich pośrednictwem nie prosił Wojciecha Ł. o żadną przysługę" - podała Prokuratura Krajowa. Sędzia zrzekł się stanowiska W październiku 2019 roku "Gazeta Wyborcza" podała, że sędzia Ł. w piśmie adresowanym do Zbigniewa Ziobry i prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie poinformował o zrzeczeniu się stanowiska. Były sędzia złożył także do warszawskiej prokuratury okręgowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez m.in. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, rzeczników dyscyplinarnych sędziów, redaktora portalu wPolityce Wojciecha Biedronia i administratorów profilu KastaWatch na Twitterze. Ministerstwo Sprawiedliwości komentowało wówczas, że działania sędziego Ł. są "motywowane politycznie i ściśle związane z ustaleniami prokuratury". Według rzecznika resortu sędzia "wielokrotnie okłamywał dziennikarzy, a za ich pośrednictwem opinię publiczną, co do swojej roli w wyżej opisanym zdarzeniu, uchybiając w ten sposób godności zawodu sędziego (...) Ponadto publiczne wypowiedzi Wojciecha Ł. potwierdzają, że wbrew zasadzie bezstronności i apolityczności sędziów, angażuje się on po stronie politycznych przeciwników reform w wymiarze sprawiedliwości. Taki charakter ma manifestacyjne zrzeczenie się urzędu w ostatnim dniu kampanii wyborczej do parlamentu" - oświadczył rzecznik MS. W związku ze sprawą W lutym 2019 r. sąd w Łodzi ukarał grzywną dziennikarza Wojciecha Biedronia za opisanie sprawy Wojciecha Ł., a wcześniej przygotowanie prowokacji dziennikarskiej. Sąd drugiej instancji zmniejszył jedynie wysokość kary. We wrześniu Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchyliła ten wyrok i przekazała Sądowi Okręgowemu w Łodzi do ponownego rozpoznania.