uwzględni trudną sytuację, w jakiej się znalazłem po wyjściu z więzienia - mówi gazecie były prominent lewicy. Pęczak wyszedł z aresztu na początku stycznia po wpłaceniu 400 tys. złotych poręczenia majątkowego. Mieszka w swoim domu z córką i zięciem. - Gdy wychodziłem z więzienia, otrzymałem 1200 złotych tzw. żelaznej kasy. Dostałem także rentę, którą przyznano mi po wypadku samochodowym. Z tych pieniędzy nie zostało już nic. Musiałem zapłacić 850 złotych kosztów sądowych mojego rozwodu, zarejestrować i ubezpieczyć moje subaru, wysłać żonie 500 złotych alimentów na syna Maciusia. Na lekarstwa i adwokatów nie mam już grosza - narzeka były baron . Gazeta odnotowuje, że dom, w którym Pęczak mieszka z córka i zięciem, jego wyposażenie, auto subaru oraz konto bankowe, na którym były poseł ma zdeponowane jeszcze 350 tys. złotych, są zajęte przez komornika na poczet przyszłej grzywny. Przyjaciele nie zapomnieli jednak o Andrzeju Pęczaku. W hotelu "Axel" w Łodzi dali mu do dyspozycji gustownie umeblowany pokój z telefonem, telewizorem i komputerem, aby mógł załatwiać swoje sprawy i przyjmować gości - pisze "Express Ilustrowany".