Byli esbecy nie przyznają się do winy. Co więcej, są zdziwieni tym oskarżeniem i uznają siebie za osoby represjonowane za to, że poprzednio pracowały w Służbie Bezpieczeństwa. Uważają, że nic złego nie zrobili, że wykonywali tylko swoje obowiązki. Oskarżeni podczas przesłuchań żądali wydania nazwisk działaczy "Solidarności"; próbowali też brutalnymi metodami zmusić robotników do współpracy. - Grożono represjami wobec ich najbliższych, grożono pozbawieniem władzy rodzicielskiej, uwięzieniem żon, a nawet ich zgwałceniem. Mówiono im wprost, że nie wyjdą stąd żywi - mówi jeden z prokuratorów. Mężczyznom grozi za to 10 lat więzienia. Gdański IPN oskarżył o popełnienie zbrodni już w sumie 33 osoby. W tej grupie są byli policjanci i pracownicy służby więziennej, jednak zdecydowana większość to oficerowie SB. Reporter RMF sprawdził, co dziś robią esbecy oskarżeni o prześladowanie toruńskich opozycjonistów. Z pięciu tylko dwóch - jak oficjalnie utrzymują - żyje z emerytury bądź renty. Szczegóły w relacji Marcina Friedricha. Posłuchaj: