Pilot Jaka-40 lądował bezpośrednio przed Tu-154M na lotnisku Siewiernyj godzinę i 26 minut przed katastrofą smoleńską. Na antenie TVN 24 Wosztyl wspominał, że po tym, jak jego Jak-40 wylądował cała załoga wysiadła z samolotu, żeby obserwować lądowanie prezydenckiego tupolewa. - Zaczęły dochodzić do nas bardzo niepokojące dźwięki. Trzaski, huki, one były od siebie odseparowane. Później te trzaski, huki, dudnięcia zaczęły nakładać się jeden na drugi. W pewnym momencie doszedł dźwięk niszczonej konstrukcji i detonacja - tak moment katastrofy wspomina mężczyzna. Por. Wosztyl pamięta także falę uderzeniową. - Można to określić jako podmuch powietrza, natomiast to jest także dźwięk o bardzo wysokim natężeniu, który przechodzi obok nas aż się go czuje, czuje się takie wibracje - relacjonuje. Porucznik mówił także w "Jeden na jeden", że przed katastrofą rozmawiał z podpułkownikiem Robertem Grzywną, który był drugim pilotem Tu-154M. Poinformował go o warunkach meteorologicznych, które były niekorzystne. - W ciągu kilku minut widzialność z 4 tys. metrów spadła do 1500 metrów, co było minimalnymi warunkami do podejścia nieprecyzyjnego - powiedział Wosztyl. Porucznik pytany, czy według niego w Smoleńsku mogło dojść do zamachu, odpowiedział, że nie jest w stanie tego jednoznacznie stwierdzić, ponieważ nie ma takiej wiedzy, która mogłaby potwierdzić tę teorię.