Konferencję, która odbywa się we wtorek w Sejmie, zorganizował Kongres Kobiet. Poprzedza ona zaplanowane na czwartek pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy wprowadzającej parytety na listach wyborczych. W zamierzeniu organizatorów ułatwić ma posłom podjęcie decyzji w sprawie projektu. Konferencję swoim patronatem objęli marszałek Sejmu Bronisław Komorowski oraz wicemarszałek Ewa Kierzkowska. Buzek, który opowiada się za wprowadzeniem kwot lub parytetów, przekonywał, że są one potrzebne choćby po to, by wprowadzano rozwiązania prorodzinne, pozwalające kobietom na godzenie ról i większy udział w życiu publicznym. "Nam dziś zagraża kryzys demograficzny. Europa kurczy się, jeśli chodzi o jej możliwości. Proporcje pomiędzy tymi, którzy pracują, a są na emeryturze lub wychowują dzieci, nie dają nam szans, musimy je zmienić. Potrzebna nam jest polityka prorodzinna, ale polityka prorodzinna to nie tylko opieka nad rodziną, ale także zabieganie o to, żeby ktoś te rozwiązania prorodzinne wprowadzał w życie" - mówił Buzek. Przyznał, że jeszcze 10 lat temu uważał, że polityka prorodzinna wystarczy, by wyrównać szanse kobiet i mężczyzn, obecnie przyznaje, że zmienił zdanie. "To nie może trwać zbyt długo" - podkreślił. Przypomniał, że kwoty lub parytety obowiązują w 45 krajach na świecie, co świadczy o tym, że nie jest to rozwiązanie sprzeczne z zasadami demokracji. Dodał, że w większości państw jest to mechanizm czasowy, jego zdaniem także w Polsce rozwiązania ułatwiające kobietom udział w życiu publicznym będą potrzebne tylko przez jakiś czas. - Parytet nie jest taki straszny, jak niektórzy próbują go widzieć - przekonywała Kierzkowska. Nieprzekonany do parytetu pozostaje Komorowski. - Problem jest dyskusyjny, ale Sejm jest miejscem, gdzie różne poglądy powinny się ścierać. Celem, co do którego wszyscy są zgodni, jest zwiększenie udziału kobiet w życiu politycznym. Pytanie o sposób - mówił marszałek. - W ciągu ostatnich dwóch dekad systemy kwotowe w wyborach do parlamentu zostały wprowadzone w konstytucjach lub ustawach w niemal 50 krajach na całym świecie, zaś w kolejnych 50 jedna lub więcej partii politycznych reprezentowanych w parlamencie wprowadziła system kwotowy na swoich listach wyborczych - powiedziała prof. Durde Dahlerup z Uniwersytetu Sztokholmskiego. Sonja Lokar - niezależna ekspertka ds. równości płci pracująca m.in. dla Komisji Europejskiej - przekonywała, że polityka bez kobiet jest niebezpieczna - tam, gdzie kobiet w parlamentach jest bardzo mało, często pojawiają się konflikty zbrojne, czego przykładem mogą być Bałkany. Według badań prof. Małgorzaty Fuszary z Uniwersytetu Warszawskiego, od 2001 r. reprezentacja kobiet w polskim Sejmie jest stała i wynosi ok. 20 proc. Na liście Unii Międzyparlamentarnej, przedstawiającej udział kobiet w parlamentach na świecie, Polska zajđmuje 55. miejsce na 188 krajów. W ostatnich latach nastąpił znaczny spadek liczby kobiet w Senacie: po 23 proc. w latach 2001-05, obecnie stanowią jedynie 8 proc. Pod względem udziału kobiet w izbie wyższej na liście Unii Międzyparlađmentarnej Polska jest na bardzo odległym miejscu - 62 miejscu na 76 krajów. Polska jest jedynym krajem UE, w którym udział kobiet w izbie wyższej zmniejszył się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich Lewiatan Henryka Bochniarz, jedna z głównych organizatorek Kongresu Kobiet, podkreśliła, że złożenie projektu ustawy o parytetach w Sejmie, to tylko początek batalii o prawa kobiet w Polsce. Zapowiedziała, że Kongres m.in. powołał zespół, który sprawdzał będzie, co kandydaci na prezydenta mają do powiedzenia w sprawach kobiet, zamierza stworzyć zespół, który wspierał będzie kobiety startujące w wyborach samorządowych. Przypomniała, że w czerwcu odbędzie się kolejny Kongres Kobiet.