Artykuł posłanki PiS był zainspirowany filmem "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego, w którym reżyser pochylił się nad ludobójstwem na Polakach, do którego doszło na terenie ówczesnego województwa wołyńskiego w latach 1943-1944. W swoim komentarzu, posłanka pisze, że "film inspiruje do rozpamiętywania męczeństwa Polaków z Wołynia, ale warto przy tym pilnować się, by nie opanowała nas ślepa chęć odwetu i zwyciężyła wola jasnej opinii". W artykule pojawiają się jednak kolejne tezy, które spowodowały sporą falę krytyki. "Niebezpieczeństwo epitetów medialnych nie może jednak odbierać odwagi myślenia i zadania głośno kilku pytań, niewygodnych z punktu widzenia politycznej poprawności. Jak dotąd nie czytałam i nie słyszałam w polskich mediach pytania: kim są ci ludzie z Ukrainy, których w Polsce pracuje już ponad milion? Potomkami morderców? A jeśli tak, to czy uważają ludobójstwo, jakiego dopuścili się ich krewni na Polakach, za zło, które ich dzisiaj boli? A może są tymi, którzy za zarobione u nas pieniądze fundują na Ukrainie pomniki Bandery?" - pyta posłanka. "Oczywiście uznaję za obowiązek katolika pomaganie potrzebującemu, muzułmaninowi czy prawosławnemu. Równocześnie jednak, jeżeli chcą mieszkać w Polsce i pracować obok mnie, mam prawo spytać ich o poglądy, przekonania i nastawienie do wartości, które w Polsce uznajemy za ważne. Mam prawo oczekiwać od rządu i rządzącej partii polityki otwartych oczu i rozwiązywania rzeczywistych problemów. Wolni w swoim myśleniu i działaniu powinniśmy żądać od mieszkających i pracujących w Polsce cudzoziemców legalizowania pobytu i stworzyć skuteczniejszy mechanizm bezwzględnego egzekwowania tego obowiązku przez państwowe służby. Ale także, powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji" - napisała Beata Mateusiak-Pielucha. Wielu komentujących uznało, że teza zawarta w artykule posłanki jest łamaniem polskiego prawa. O ile część komentujących była zgodna, co do tezy o tym, aby cudzoziemcy przestrzegali polskiej konstytucji, o tyle problemem stała się druga część wypowiedzi posłanki. "Czy mogłaby pani ustosunkować się, czy chodziło tutaj o podpisywanie oświadczeń przez OBCOKRAJOWCÓW nie-katolików, czy ogólnie przez osoby przebywające na terenie Polski (czyli także obywateli), a po prostu wyznający inną niż Pani religię? Faktycznie nie wynika to z tekstu jednoznacznie, możliwe, że jest to jakiś skrót myślowy. Drugie pytanie: dlaczego podpisywać mają nie-katolicy? Czy katolik żyjący niegodnie, wbrew ogólnie przyjętym zasadom współżycia społecznego nie musi obawiać się deportacji tylko dlatego, że gdzieś tam zeznał, że jest KATOLIKIEM?" - czytamy w jednym z komentarzy na Facebooku. Poseł Mateusiak-Pielucha, motywowana dużą liczbą komentarzy postanowiła zabrać głos w tej sprawie. "Przypisywanie mi tego, że napisałam o Polakach ateistach, których należałoby deportować i wszelkie wynikające z takiej interpretacji opinie są zwykłą manipulacją" - wskazała posłanka. Z kolei mnogość negatywnych komentarzy uzasadniła kierowaniem się przez komentujących zdaniami wyrwanymi z kontekstu. Również i ta wypowiedź spotkała się z licznymi komentarzami. Część komentatorów wskazywała, że uzasadnienie posłanki ma rację bytu, część z kolei negatywnie odniosła się do tłumaczenia Mateusiak-Pieluchy. Całość artykułu posłanki PiS można przeczytać na stronach w.Polityce.pl.