Wniosek o odwołanie Kurtyki to reakcja polityków SLD na opublikowany dziś w dzienniku "Polska - The Times" wywiad z Kurtyką, w którym stwierdza on m.in., że Kwaśniewski był zarejestrowany jako TW "Alek". Odejście Kurtyki: Kwietniowy żart Kluby parlamentarne są wobec wniosku sceptyczne. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski uważa, że odwołanie Kurtyki ze stanowiska niewiele zmieni. Według PiS zmiany personalne w IPN nie są potrzebne, a w opinii PSL szanse na odwołanie Kurtyki są po prostu małe. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski określił wniosek o odwołanie Kurtyki jako "kwietniowy dowcip" i "wystrzał na wiwat". Zgodnie z ustawą o IPN z 1998 r. prezesa IPN powołuje i odwołuje bowiem Sejm (większością 3/5 głosów za zgodą Senatu), ale na wniosek Kolegium Instytutu Pamięci, a nie klubu poselskiego. Przewodniczący kolegium IPN Andrzej Paczkowski powiedział, że do kolegium nie wpłynął żaden wniosek, dotyczący odwołania Kurtyki. Prezydent Lech Kaczyński pytany na konferencji prasowej w Gorzowie Wlkp. o oskarżenia wobec Kwaśniewskiego powiedział, że nie będzie ich komentował, "bo ani nie ma tego rodzaju obowiązku, ani też dostatecznej wiedzy w tej sprawie". Dodał jednocześnie, że żaden autorytet nie ma prawa do immunitetu, jeśli chodzi o życiorys. Jednocześnie prezydent zdecydowanie opowiedział się przeciwko ewentualnej dymisji Kurtyki. Sam prezes IPN oświadczył, że nie widzi żadnego powodu, by podawać się do dymisji. "Myślę, że środowiska postkomunistyczne od czasu do czasu powinny usłyszeć prawdę o swojej przeszłości, tym bardziej, że prominentny przedstawiciel tych środowisk obrzuca wyzwiskami instytucję niepodległego państwa polskiego" - powiedział. Zapowiedział na maj publikację dokumentów źródłowych nt. Kwaśniewskiego. "Instytut kłamstwa narodowego" Kwaśniewski powiedział "Polsce", że "stwierdzenia Kurtyki są ostatecznym dowodem potwierdzającym, iż IPN to instytut kłamstwa narodowego". W 2000 roku Sąd Lustracyjny uznał, że b.prezydent złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, że nie był agentem SB. Sąd podkreślił, że nie da się zweryfikować zapisów w dziennikach SB dotyczących Kwaśniewskiego. Jednak zgromadzony materiał sąd uznał za wystarczający do stwierdzenia prawdziwości oświadczenia. Nie milkną też kontrowersje wokół książki "Lech Wałęsa. Idea i historia", opartej na obronionej w czerwcu 2008 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Pawła Zyzaka. Promotor pracy magisterskiej Zyzaka, dr hab. Andrzej Nowak powiedział, że to, co przedstawił Zyzak, "spełniało kryteria pracy naukowej". Ocenił, że w obecnej chwili nie dysponujemy żadną biografią, z której można by się dowiedzieć więcej na temat postaci Lecha Wałęsy. Zyzak napisał m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko, "sikał do kropielnicy" i "był nożownikiem z kompleksem Edypa". B. prezydent skrytykował tę publikację i zapowiedział m.in., że jeśli instytucje państwowe ostatecznie nie wyjaśnią zarzutów o jego agenturalne związki z SB, zrezygnuje z udziału w uroczystościach rocznicowych, odda nagrody, a nawet wyjedzie z kraju. List do Wałęsy W środę Kurtyka napisał list do Wałęsy w sprawie publikacji Zyzaka. Podkreślił w nim, że książka ta stanowi przykład nadużycia wolności słowa, ale nie powinno to być dla nikogo pretekstem do działań zmierzających do ograniczenia swobody wypowiedzi. "W ostatnich dniach kierowana przeze mnie instytucja stała się obiektem gwałtownej krytyki z Pana strony. Ubolewam nad tym faktem, bowiem Instytut Pamięci Narodowej nie był w żaden sposób zaangażowany w wydanie książki Pawła Zyzaka, która wzbudziła tak duże emocje" - głosi list. Zdaniem prezesa, "byłoby smutnym paradoksem historii, gdyby człowiek, który stał się dla całego świata symbolem walki Polaków o wolność, stał się teraz inicjatorem działań, które ograniczą w naszym kraju wolność słowa". "Chciałbym jednak po raz kolejny podkreślić, że nie jest celem Instytutu zwalczanie Lecha Wałęsy jako historycznego przywódcy solidarnościowej rewolucji, a jedynie wyjaśnianie wszystkich, nawet najbardziej dramatycznych kart naszej narodowej historii. Jest to proces bolesny, zdarzają się w nim błędy i potknięcia, od których nikt nie jest wolny, ale jestem przekonany, że z perspektywy czasu, większość Polaków zrozumie, że kierowana przeze mnie instytucja dobrze służy Polsce" - głosi list. W jego konkluzji Kurtyka pisze, że "bez względu na wszystkie obraźliwe słowa, jakich użył Pan ostatnio pod moim adresem, Lech Wałęsa pozostaje dla mnie przywódcą polskiego marszu do wolności".