Opublikowany na łamach polskiego wydania tygodnika "Newsweek" tekst, którego autorką jest Renata Grochal, wywołał prawdziwą burzę, zwłaszcza że jest on promowany na okładce czasopisma. Dziennikarka przeprowadziło rozmowę z Markiem Zagrobelnym, byłym działaczem Prawa i Sprawiedliwości, który bez cienia wątpliwości stwierdził, że partia obecnie rządząca posuwała się w przeszłości do fałszerstw wyborczych - czego był świadkiem, a nawet, "na co miał wpływ". Sugeruje przy tym, że celem zmian w kodeksie wyborczym jest wypaczenie wyników głosowania. "Jeśli oni teraz wprowadzają zmiany, które które praktycznie skasują głosy z zagranicy, a to w ostatnich wyborach było 400 tys. głosów, to można naprawdę sfałszować wybory" - ocenia. "Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie już we wrześniu. Jarosław Kaczyński, ogłaszając przy okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, że Polska będzie domagać się reparacji od Niemiec, na jednym oddechu powiedział, że trzeba będzie powołać korpus ochrony wyborów. Później powtarzał to przy innych okazjach, a ja pomyślałem, że to niebezpieczne" - mówił Zagrobelny w rozmowie z "Newsweekiem". "Zawsze gotowi, by fałszować głosy" Były działacz PiS kontynuował, twierdząc, że "korpusy ochrony wyborów zawsze były taką partyjną formą ochrony wyborów". "Skoro PiS ma władzę, to dla mnie jest jasne, że będą chcieli to jakoś zinstytucjonalizować i dofinansować partyjnymi pieniędzmi" - powiedział. Podczas rozmowy z tygodnikiem działacz, który przez 12 lat współpracował z PiS deklarował, że w latach 2007-2014 niejednokrotnie był członkiem takich korpusów. - Powiem z pełną odpowiedzialnością: członkowie tych korpusów zawsze byli gotowi do tego, by fałszować pojedyncze głosy - powiedział. Atramentowy krzyżyk na palcu To nie koniec relacji Zagrobelnego. Polityk opowiedział bowiem, jak dokładnie miało dochodzić do fałszerstw wyborczych. - Fałszuje się wybory i członkowie PiS mają to zakodowane w głowach. Dzieje się to na najniższym poziomie, czyli na etapie obwodowej komisji wyborczej, przed powstaniem protokołu - mówił. - Po prostu w dyskretny sposób dostawia się krzyżyki na kartach do głosowania, lub fałszuje się podpisy wyborców - twierdził. Wyjaśnił później, że po zamknięciu lokali wyborczych "członek komisji bierze dyskretnie długopis, i maluje krzyżyk na opuszce palca". - Przy kontakcie ręki z kartą wyborczą, jeśli głos jest oddany na Koalicję Obywatelską, chucha na ten palec, a wilgotny atrament zostawia na karcie krzyżyk przy liście innej partii. W ten sposób głos staje się nieważny". Sfałszowane wybory. Krytyka eksperta Relacja Marka Zagrobelnego wywołała ogromne zamieszanie - uderza bowiem w podstawę demokracji, czyli pięcioprzymiotnikowe wybory. Jednak eksperci podważają wiarygodność tekstu. W mocnych słowach odniósł się do niego prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej IBSP Łukasz Pawłowski. "Przeczytałem tekst Renaty Grochal, i uważam, że najnowsza okładka w tym tygodniku to największy skandal i nieodpowiedzialność od bardzo wielu lat, i będzie się ona śnić po nocach Tomaszowi Sekielkskiemu. Poniżej weryfikuję treść, czego nie zrobiła sama autorka" - napisał na Twitterze. Pawłowski zaczął od tego, że "w ostatnich wyborach, w 27 tys. komisji wyborczych pracowało ponad 200 tys. osób". "Przez 10 lat 'przewinęło' się przez komisje przynajmniej pół miliona ludzi, a tygodnikowi udało się dotrzeć do jednego świadka fałszowania wyborów, i na nim opiera swoją tezę i okładkę" - napisał. W kolejnych wpisach Pawłowski przytacza konkretne liczby i argumenty, powołując się badania IPSOS i dane PKW. "Zacznijmy od exit poll. Przed lokalami wyborczymi od lat przeprowadza się badanie IPSOS. W 2019 roku różnica w wyniku PiS podana przez PKW a badaniem exit poll wyniosła 0,01 p.p. Czy w fałszowaniu wyników wyborów bierze udział IPSOS?" - napisał. Głosów nieważnych jest skrajnie mało Ekspert obalił też rzekomą "technikę dostawiania krzyżyków na kartach wyborczych". Tym razem oparł się na danych z Państwowej Komisji Wyborczej: "Liczba głosów nieważnych z wyborów na wybory maleje. w 2011 było to 4,52 proc., w 2015 - 2,53 proc., a w 2019 - 1,11 proc." - napisał. "Za czasów PO było ich trzy razy więcej. Czy to oznacza, że za PO bardziej się fałszowało wybory?" - zapytał. "Dlaczego to wszystko jest ważne? Bo okładki takie jak ta 'Newsweeka' mogą doprowadzić do ludzkich tragedii, jak 6 stycznia w USA, czy ostatnio w Brazylii. Ponad 50 proc. wyborców KO nie wierzy, że wybory będą uczciwe. Jeśli PiS utrzyma się u władzy, to właśnie oni mogą szturmować Sejm czy PKW" - przestrzegł. Anna Maria Żukowska: To nieodpowiedzialne Do opisanej na łamach "Newsweeka" rozmowy w krytycznych słowach odniosła się też współprzewodnicząca Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. "Takie wyssane z palca narracje mogą zniechęcić ludzi do pójścia na wybory w ogóle" - napisała. "Rozumiem, że 'Newsweek Polska' już szykuje podglebie na komentowanie wyborczego wyniku. Ja uważam takie teksty, jeszcze do tego promowane na okładce, za nieodpowiedzialne" - dodała. Fałszowanie wyborów w Polsce. Ekspert: To niemożliwe Abstrahując od relacji Marka Zagrobelnego - tegoroczne wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami, a po dwóch kadencjach Prawa i Sprawiedliwości atmosfera na linii rząd-opozycja jest niezwykle napięta. Emocje towarzyszące kampanii wyborczej mogą doprowadzić do tego, że w głowach wielu wyborców zrodzi się pytanie: "Czy w Polsce można sfałszować wybory?". Niespełna dwa tygodnie temu Interia zadała je byłemu przewodniczącemu PKW Wojciechowi Hermalińskiemu. - W kontekście obaw o los wyborów, mam dla Polaków dobre wieści. Nie ma szans na sfałszowanie w Polsce wyborów w dużej, zwłaszcza ogólnokrajowej, skali - mówił z przekonaniem. Zaznaczył też, że oczywiście możliwe są pewne "incydenty", te bowiem "były, są i będą". - Ale to integralna część każdych wyborów, i nie należy ich wyolbrzymiać, bo nie stanowią żadnego zagrożenia - zapewnił. Hermeliński uspokaja, że polski kodeks wyborczy "jest napisany bardzo dobrze". I mówi o zawartych w nim bezpiecznikach. Były przewodniczący PKW za najważniejsze z nich uważa kształt obwodowych komisji wyborczych, w których zasiadają przedstawiciele wszystkich komitetów wyborczych, oraz instytucję mężów zaufania, których kompetencje zostały rozszerzone nowelizacją z 2018 roku (obecnie mogą m.in. rejestrować w formie wideo proces liczenia głosów, wpisywać swoje uwagi do protokołów komisji, pilnować sposobu obliczania głosów przez komisję czy przesyłania danych do komisji wyższego rzędu). Całą rozmowę z Wojciechem Hermalińskim znajdziecie tutaj.