Konrad Piasecki: Pan już się czuje "donegocjowany", dogadany i porozumiany koalicyjnie na 100 proc.? Jan Bury: - W dużej mierze tak. W końcu już w piątek mamy expose premiera. W jak dużej mierze? - Myślę, że w ok. 70 proc. mamy wiedzę na temat, co jest w koalicji, jaki będzie układ rządu, jaka będzie formuła resortów, jakie są zapisy w potencjalnej umowie koalicyjnej. A znacie też personalne decyzje premiera dotyczące resortów pozapeeselowskich? - My jesteśmy taką partią, która zna swoje miejsce w szyku. My komunikujemy w sposób wyraźny: chcieliśmy trzech resortów, by było odtworzenie koalicji sprzed czterech lat - są trzy resorty, nazwiska państwo znają... My już znamy. - ...natomiast co do Platformy, zostawmy to Platformie. Oni też chcą mieć komfort komunikowania o swoich pomysłach. Na ile w takim razie expose premiera będzie expose człowieka, który w ciągu najbliższych miesięcy chce ostro zreformować Polskę? - Wyborcy ocenili koalicję dobrze. Dali mandat zaufania, ocenili dobrze stabilizowanie gospodarki, państwa, finansów. Ale teraz premier ma świadomość, że potrzebne są reformy po to, żeby Polska była krajem, który dalej będzie się normalnie rozwijał. I w tym expose zafunduje Polsce ostre przyspieszenie reformatorskie? - Nie wiem czy ostre, ale na pewno będzie to reformatorskie przyspieszenie. Na pewno będą propozycje różnych zmian w kwestiach podatkowych, społecznych i socjalnych. Myślę, że one są potrzebne Polsce i świadomość tego jest także wśród wyborców. A wiecie na czym polegają te reformy, od których Gowin będzie aż piszczał, jak mawia premier? - Ja nie wierzę, że pan Gowin będzie piszczał, bo znam go od kilku lat. Rzadko piszczy? - Rzadko piszczy, jest to bardzo spokojny i wyważony człowiek. Pan Gowin nigdy nie miał wilczych oczu i nigdy nie był bardzo dużym radykałem Platformy. Jest to umiarkowany polityk. Ale jak się dowie np., że rząd zamierza zlikwidować ulgę na dzieci, to zapiszczy. A rząd zamierza to zrobić? - Prawdopodobnie minister Rostowski rozważa taką formułę. Ale w ogóle likwidacji czy likwidacji np. dla pierwszej dwójki dzieci, a od trzeciego dziecka już ta ulga będzie? - Musimy zrobić bardzo rzetelny przegląd całej polityki społecznej. Np. jest moja i pana szansa, którą mamy od paru lat - zafundował nam to jeszcze rząd PiS-u - że mamy ok. 1300 złotych odpisu na jedno dziecko. My mamy, ale większość rodzin wielodzietnych, biednych nie ma tej ulgi. Trzeba przesunąć akcenty i dać ulgi tym rodzinom, które bardzo potrzebują. Nie każda rodzina musi mieć taką ulgę. Rozumiem, że to jest przesądzone, że jakaś reforma, zmiana w uldze rodzinnej, w uldze na dzieci będzie? - Trzeba tutaj szukać dobrych rozwiązań. A będzie likwidacja ulgi internetowej? - Osobiście nie wiem, czy jest taki pomysł. Ale ona dzisiaj - jak sam pan już dobrze wie - przestała de facto być ulgą, która funkcjonuje. Becikowe tylko dla najbiedniejszych? - Uważam, że to jest bardzo rozsądne. Czyli rzeczywiście poczujemy na własnych barkach te reformy? - Pieniądze muszą być kierowane z pomocy społecznej do tych, którzy najbardziej ich potrzebują, a nie do każdego. A będzie zapowiedź reformy emerytalnej i podwyżki wieku emerytalnego? - Jest taka dyskusja, bardzo zaawansowana, przede wszystkim ze strony ministra finansów, że podwyżka wieku emerytalnego o dwa-trzy lata może mieć miejsce. Ale pamiętajmy też o tym, że to nie da od razu efektu. W Polsce jest dziś problem bardziej braku miejsc pracy niż podwyżki wieku emerytalnego. A jest taka reforma, taka zmiana na tym stole negocjacyjnym, przeciwko której PSL mówi "no pasaran", nie zgadzamy się, nie ma mowy? - Jak zobaczymy na tym stole negocjacyjnym wszystkie te propozycje, które minister finansów - myślę, że przygotował po czterech latach - to wtedy będziemy o nich dyskutować. Na razie to, co słyszymy z mediów, krótkie zapowiedzi ministra finansów czy premiera, to nie są propozycje... Ale wy nie z mediów powinniście to słyszeć. Wy powinniście to słyszeć jako grupa negocjacyjna od swoich kolegów z Platformy. - Dzisiaj jest świat internetowy, świat medialny... Więcej słyszycie z mediów? - ...i stąd wiemy, że czasem minister finansów zapowiada różne propozycje i my to słyszymy. Nie musimy rozmawiać o tym, bo my to widzimy, słyszymy. I te oferty, które dzisiaj spływają, są bardzo interesujące, ale chcemy zobaczyć konkrety, bo dopiero na nich będzie można się opierać. Przed piątkiem spiszecie jakąś rozmowę koalicyjną? - Umowa na razie funkcjonuje, jak pan wie. Ta stara, ale będzie jakaś nowa umowa? - Zobaczymy. Starej umowy nikt nie wypowiedział, ona funkcjonuje... A chcielibyście podpisać jakąś nową? - Nie ma takich oczekiwań. Stara umowa funkcjonuje, Platforma jej nie wypowiedziała, z tego co wiem. Ta umowa była dość dobra - przewidująca, bardzo ogólna, i pokazywała pewny cel, jaki wspólnie ma do osiągnięcia koalicja. Ale nie chcecie w niej zapisać albo dopisać np. zakazu politycznych skoków w bok? - Ale właśnie w umowie, która właśnie jeszcze na dzisiaj obowiązuje, takich skoków politycznych na bok nie ma. Fundamentem tej koalicji - dlatego ona była spisana na kilku stronach, a nie na kilkudziesięciu - było to, że koalicja powstaje dla pewnych celów i nawzajem się nie przegłosowuje. Ale jest zawarta jakaś dżentelmeńska umowa, że jak Platforma zacznie romansować zanadto z Palikotem, czy z SLD, to koniec koalicji? - Umowy dżentelmeńskiej nie ma, są pewne ogólne zasady. Romanse są dopuszczalne, nawet czasem w małżeństwie mają miejsce i tutaj też mogą być. Proszę nie mówić głośno takich rzeczy. - Ale wie pan, w polityce jest tak, że każdy koalicjant - czy PSL, czy Platforma - ma świadomość, że raz czy dwa można wykorzystać jakiś skok w bok. Ale na dłuższą metę ta koalicja nie ma wtedy sensu. A na ile pana zdaniem premier zna już skład rządu? - Ja myślę, że pan premier ma już w swojej głowie cały skład rządu. I on miał go już od dwóch, trzech tygodni. Ale przedstawił go PSL-owi? Czy ministrowie są na razie tylko in pectore? - Pan premier Pawlak zna praktycznie wszystkie nazwiska, które będą w tym rządzie, ale zostawmy to premierowi Tuskowi. My o swoich nazwiskach mówimy wprost. Mamy trzy osoby, trzech kandydatów. Piątkowy termin jest niezagrożony? Czy wtedy rzeczywiście będzie zaprzysiężenie i expose? - Nie jest zagrożony. Wczoraj zebrał się Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów. O 10 będzie zaprzysiężenie rządu prezydenta, dwie godziny później expose, potem dwugodzinna przerwa, dyskusja klubowa, pytania. I w sobotę mamy już nowy, w części stary rząd. Wszystko już ustalone, to nowa informacja. O 10 zaprzysiężenie, o 12 expose. - Nowa informacja, ale myślę, że bardzo oczekiwana. Bardzo dobrze. Chciałem pana jeszcze zapytać a propos tych PSL-owskich wskazań. Jaką wiedzę, jakie kwalifikacje ma 30-letni internista z królewskiego miasta Krakowa, żeby zostać ministrem pracy? - Dobrze pan mówi: z królewskiego miasta Krakowa. Dla Krakowa w RMF-ie jest zawsze wielki szacunek. - On ma bardzo dobrą wiedzę, jest świetnie wykształcony, w tej chwili jest doktorem nauk medycznych. Rozumiem, że doktor nauk medycznych, ale to ministerstwo pracy. Tutaj trzeba znać się na polityce społecznej, na zasiłkach, na bezrobociu. - Pochodzi ze świetnej rodziny, ludzi, którzy znali politykę społeczną, politykę związaną z ochroną zdrowia. Znam wiele osób, które pochodzą ze świetnych rodzin, ale mimo wszystko nie powinny zostać ministrami pracy. - Pan Władysław Kosiniak-Kamysz jest dobrze wykształconym młodym człowiekiem. Przez kilka lat był w ścisłym kierownictwie PSL-u. Ma bardzo dużą wiedzę na temat obszaru polityki społecznej. Zapewniam pana, że zaskoczy wszystkich swoją wiedzą i kompetencją. Ale tak z ręką na sercu: nie uważa pan, że on powinien zacząć z trochę niższego szczebla, np. jako wiceminister? - Są ludzie bardzo zdolni, a takim jest pan Władysław Kosiniak-Kamysz. Myślę, że sobie świetnie poradzi na tym miejscu. A dlaczego nie Jolanta Fedak? Była podobno świetnym ministrem. Dostaliście to samo ministerstwo. - My oceniamy panią minister Fedak bardzo wysoko. To co się stało? Rzeczywiście zabrakło chemii z premierem? - Uważamy, że pani Fedak zrobiła dwie dobre reformy - pomostową i OFE. Natomiast myślę, że jest to kwestia współpracy z premierem, to jest jego decyzja. Czyli to premier nie chciał Fedak? - Myślę, że jest potrzebna tzw. chemia. W tym przypadku być może jej zabrakło.