Według obliczeń przedstawionych przez burmistrza włoskiej stolicy Ignazio Marino wszystkie wydatki wyniosą 7,8 miliona euro w razie - jak zastrzegł on - najwyższego z przewidywanych napływu wiernych z całego świata. Wydatki te to m.in. przygotowanie miejsc parkingowych dla kilku tysięcy autokarów, punktów informacyjnych dla pielgrzymów, fundusze na wypłatę nadgodzin pracownikom wszystkich służb miejskich, zapewnienie całodobowej komunikacji, telebimy ustawione w różnych punktach dla tych, którzy nie zmieszczą się na placu Świętego Piotra. Od kilku tygodni Marino przedstawia wysokie liczby oczekiwanych w Wiecznym Mieście pielgrzymów. Jego zdaniem przyjedzie ich kilka milionów. Zupełnie inne szacunki ogłosiło zrzeszenie stołecznego handlu i usług, które spodziewa się ponad 400 tysięcy przybyszów spoza Rzymu. Komentatorzy zastanawiają się w mediach, czemu służyć mają podawane przez burmistrza prognozy dotyczące fali kilku milionów pielgrzymów, a także nad tym, czy nie przyniosą one odwrotnego skutku. Wyrażane są opinie, że może to skłonić do rezygnacji z przyjazdu wielu indywidualnych pielgrzymów, wybierających się na mszę kanonizacyjną. Żadnych dokładnych liczb nie podaje Watykan, który wyjaśnia zarazem - bezpośrednio odpowiadając Marino - że wszelkie ogłaszane dane są niewiarygodne, bo nie mają podstaw. W obliczu tej polemiki milczy rząd Matteo Renziego, który skoncentrowany jest na szukaniu oszczędności w wydatkach i kierowaniu do lokalnych władz wszystkich szczebli o to, by poszły w jego ślady. Zauważa się, że burmistrz nie miał nawet okazji spotkać się z włoskim premierem. Gdy udał się do Urzędu Rady Ministrów, został przyjęty w sekretariacie współpracownika Renziego.