Podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska oświadczyła, że władze Stronia Śląskiego dostały w sobotę 14. września wiadomość o rosnącym zagrożeniu na zaporze na rzece Morawce. Według jej relacji w niedzielę o godzinie 7 rano operator zapory ponownie ostrzegł wszystkie sztaby kryzysowe. Powódź w Polsce. Wody Polskie o tamie w Stroniu Śląskim - To było tuż po godzinie 7, trwał sztab kryzysowy, ja te informacje dostałam dopiero po sztabie, to działo się dynamicznie. Natomiast sama zapora pękła o 11:45, ale pierwsza informacja, i na to mamy dokumenty, była o 22:52, 14, września - podkreśliła Joanna Kopczyńska. - W przypadku innych miejscowości, jak Jarnołtówek i Paczków, zarządzono prewencyjnie ewakuację, w Stroniu takiej decyzji nie podjęto - powiedziała. Z kolei wiceprezes przedsiębiorstwa Mateusz Balcerowicz wyjaśnił, że w momencie przelania się zbiornika retencyjnego obsługa zapory ma obowiązek wyłączyć wszystkie urządzenia, odciąć prąd i ewakuować się jak najszybciej. Szefowie Wód Polskich przyznali, że w firmie nie ma alternatywnej łączności np. satelitarnej czy radiowej takiej, jaką dysponuje np. Policja, Straż Pożarna czy GPPR. - Nikt po prostu jej nie kupił, nikt o to nie zadbał - powiedziała Kopczyńska, dodając, że porządkowaniem sytuacji w Wodach Polskich zajmuje się dopiero od 8 miesięcy. Powódź 2024. Burmistrz Stronia Śląskiego odpowiada Wodom Polskim Swoją relację z tamtych dramatycznych wydarzeń przestawił w Polsat News burmistrz Stronia Śląskiego Dariusz Chromiec. - W sobotę 14. września zdecydowaliśmy o ewakuacji mieszkańców miasta. Telefon do Wód Polskich był wykonany, ale z mojej inicjatywy - przekazał. Samorządowiec wyjaśnił, że dzwonił, bo chciał się dowiedzieć, jakie są zagrożenia w przypadku przelania się wody w zbiorniku. - Po rozmowie uznaliśmy, że nie należy przerywać ewakuacji w związku z wylaniem rzeki Białej-Lądeckiej. Trwała ona całą noc, mieliśmy bardzo trudne warunki - zaznaczył Chromiec. Samorządowiec relacjonował, że przepływ informacji był utrudniony, nie było prądu, ani łączności. - Mieliśmy komunikację na żywo, sytuację na zaporze sprawdzały służby - powiedział. Jak zaznaczył, nie dochodziły maile ani smsy. - Mamy też stację radiową z zarządzaniem kryzysowym. Ze służb, które pracują w gminie Stronie Śląski,e nie miałem informacji, że coś było przekazywane - dodał. Chromiec przekazał, że po pierwszej w nocy dochodziły "jakieś cząstkowe maile". - Było tam napisane, że zbiornik jest stabilny, że są przelewy przez koronę i że decyzja o ewakuacji była prawidłowa - wyjaśnił. Stronie Śląskie. Wody Polskie o pęknięciu tamy Gospodarstwo Wodne Wody Polskie głos w sprawie pęknięcia tamy w Stroniu Śląskim zabrało już wcześniej, przedstawiając raport. Przekazano w nim, że w sobotę 14 września o godzinie 21:13, z uwagi na przekroczenie maksymalnego poziomu piętrzenia, na zbiorniku Stronie Śląskie zaczął działać przelew powierzchniowy. "Obsługa zbiornika utraciła możliwość bezpiecznego sterowania urządzeniami zapory" - stwierdzono. "Nazajutrz w niedzielę ok. godz. 10:35, ze względu na ciągły napór wody na konstrukcję zbiornika, doszło do rozmycia zapory ziemnej i woda przelała się przez obiekt w całkowicie niekontrolowany sposób" - wyjaśniono w komunikacie. "Zbiornik w Stroniu Śląskim był przygotowany na przepływ rzędu 70-80 m3/s, a przyjął falę powodziową 320 m3/s, czyli czterokrotnie większą" - podkreślono. Wody Polskie dodały, że przyczyny awarii zbiornika muszą zostać szczegółowo zbadane. W raporcie przekazano, że w momencie przelania się wody przez zaporę ziemną zbiornika w dniu 15 września, poinformowano centrum zarządzania kryzysowego w Stroniu Śląskim za pomocą obecnej na miejscu straży miejskiej. "To była jedyna możliwa droga komunikacji w tym momencie, ponieważ wystąpił całkowity brak łączności telefonicznej i komunikacji w całym regionie" - dodano. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!