"Modlimy się o jego szybkie wyzdrowienie" - napisał w niedzielę wieczorem na Twitterze burmistrz Londynu. Podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy o godz. 20, gdy odliczano czas do "Światełka do nieba", na scenę, na której był m.in. Adamowicz, wtargnął mężczyzna. Na nagraniu zdarzenia widać, jak przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa, ponownie podchodzi do Adamowicza i zabiera mikrofon. "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" - krzyczał ze sceny, zanim obezwładnili go ochroniarze - wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie. Na scenie reanimowano Adamowicza, potem przewieziono go do szpitala. Tam lekarze podjęli operację prezydenta Gdańska, która trwała pięć godzin. Chirurg, który go operował, doktor Tomasz Stefaniak powiedział w nocy z niedzieli na poniedziałek, że "pacjent żyje, chociaż jego stan jest bardzo, bardzo ciężki". "(...) Urazy były bardzo ciężkie - poważna rana serca, rana przepony, rany narządów wewnątrz jamy brzusznej. O wszystkim zadecydują najbliższe godziny" - mówił lekarz, który jest dyrektorem ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Policja i prokuratura zaraz po zdarzeniu podjęły czynności w sprawie ataku na prezydenta Gdańska. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Według śledczych, napastnikiem jest 27-letni mieszkaniec Gdańska, karany za napady na banki. Policja zawiozła go na badanie krwi, noc miał spędzić w izbie zatrzymań. Zaraz po napaści w mediach społecznościowych politycy i zwykli obywatele apelowali o modlitwę za zdrowie i życie Adamowicza, m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki oraz szef Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk.