Partyjne śledztwo ma wyjaśnić, który poseł obraził posłanki PiS, poddając w wątpliwość ich inteligencję i urodę. - Nie zaprzeczam, że takie postępowanie się toczy. Jednak nie wypowiadam się na jego temat, zanim się nie skończy - mówi Marek Suski, rzecznik dyscyplinarny klubu PiS. Całe zamieszanie powstało po publikacji "Dziennika", który opisał kulisy powstania najnowszego spotu PiS, w którym występują kobiety: Grażyna Gęsicka, Aleksandra Natali-Świat oraz Joanna Kluzik-Rostkowska. Pomysł na klip miał powstać podczas spotkania Michała Kamińskiego, Adama Bielana i Tomasza Dudzińskiego. W artykule padają anonimowe słowa: "Długo nie myśleli. Stawiamy na kobiety - mówi uczestnik spotkania. - Mieliśmy naprawdę duży problem, żeby w PiS znaleźć takie panie, które wyglądają i mają coś do powiedzenia - dorzuca". - Informator gazety rzucił na swoje klubowe koleżanki oszczerstwa. Chociażby takie, że po tym spocie pomiędzy parlamentarzystkami wybuchła wojna. To jest nieprawda! - oburza się w rozmowie z serwisem tvp.info Beata Kempa, była wiceminister sprawiedliwości. - Wiem, że w polityce kobiety muszą być bardziej odporne. Ale nigdy wcześniej nie spotkałam się z takimi zachowaniami wobec nas. Jestem zdegustowana. Szkoda gadać - ucina Kempa. Wiele wskazuje na to, że autora kontrowersyjnej wypowiedzi nie uda się ustalić. Powód? Tajemnica dziennikarska, która obowiązuje autorkę tekstu. Pierwszym podejrzanym został Tomasz Dudziński, którego wypowiedzi znalazły się w tekście. Ten jednak stara się oczyścić z podejrzeń. Natychmiast po tym, jak w klubie wybuchła afera, rozesłał on wszystkim parlamentarzystom PiS sms-a z oświadczeniem, że to nie on jest autorem kontrowersyjnych słów. - Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo nie będę tłumaczył się, że nie jestem wielbłądem. Moje nazwisko znalazło się w bezpośredniej okolicy tych wypowiedzi, dlatego czytelnik mógł odnieść wrażenie, że byłem jej autorem. A to nie ja! - mówi zirytowany Dudziński. I przypomina: - Redakcja już wyjaśniła, że to nie moje słowa, ani żadnego z uczestników tamtego spotkania! Nerwowość posłów wzmaga fakt, że w sprawę zaangażował się sam prezes PiS. - Postępowanie wszczęto na wniosek Jarosława Kaczyńskiego, który jak zawsze wobec kobiet zachowuje się super - chwali swojego szefa Beata Kempa.