W pierwszej kolejności Bumar zamierza zadbać o swojego największego klienta, czyli wojsko - zapowiada prezes zarządu spółki, Krzysztof Krystowski. Zdaniem szefa największej firmy zbrojeniowej, podstawowym zadaniem spółki Bumar jest wspieranie armii w jej najważniejszym zadaniu, czyli zapewnieniu bezpieczeństwa wszystkim Polakom. - Chcemy być kimś w rodzaju lekarza rodzinnego dla naszej armii - tłumaczył żartobliwie szef Bumaru. Krystowski obliczył nawet, że co druga złotówka wydawana przez wojsko na modernizację, trafia właśnie do firmy przez niego zarządzanej. Stąd nowa strategia biznesowa musi być oparta na współpracy z armią. Zarząd konsorcjum stawia też na łączenie rozdrobnionego obecnie rynku zbrojeniowego. W rękach Bumaru już jest duża część tego sektora. Teraz przyszedł czas na kolejne firmy - uważa prezes Krystowski. Chodzi między innymi o włączenie do Grupy Bumar Wojskowych Zakładów Remontowo-Budowlanych oraz Hutę Stalowa Wola, która nadal pozostaje w rękach skarbu państwa. Zarząd Bumaru zamierza też gromadzić pieniądze na skupowanie w przyszłości mniejszych, obecnie prywatnych firm, które mogą być przydatne dla przemysłu zbrojeniowego i tym samym mogą wejść w skład narodowego konsorcjum obronnego, jakim już jest Bumar. Spółka stawia też na eksport ale nie taki, jak do tej pory. Firma nie chce "drobnych klientów" na dalekich rynkach. Konsorcjum zbrojeniowe marzy o kilku ale za to dużych i stałych klientach. W ciągu tych sześciu lat nowej strategii nie obędzie się też bez kadrowych roszad. Centrala - zdaniem prezesa Krystowskiego - musi zostać znacznie "odchudzona" z pracowników. Natomiast w terenie powinny pojawić się przedstawicielstwa Bumaru, które będą najlepiej orientowały się w lokalnych rynkach i ich potrzebach.