Podczas niedzielnej wizyty w Tallinie Andrzej Duda wygłosił przemówienie, w którym zwrócił uwagę na naruszenie granic i suwerenności, do którego dochodzi w Europie i podkreślił rolę NATO w budowaniu bezpieczeństwa w Europie. Jego zdaniem obecność sojuszniczych jednostek wojskowych NATO lub uzbrojenia na terenie wschodniej flanki jest konieczna. - W związku z tym zapraszamy i oczekujemy, aby te zaprzyjaźnione z nami, sojusznicze jednostki wojskowe, czy uzbrojenie pochodzące z państw NATO, zostało zlokalizowane na terenach, które są dzisiaj rzeczywistą wschodnią flanką Sojuszu - powiedział wczoraj w rozmowie z dziennikarzami prezydent. Kontynuacja polityki - Polska już wcześniej konsekwentnie zabiegała o wzmocnienie obecności NATO na wschodniej flance i tutaj widzimy kontynuację tej polityki - komentuje w rozmowie z Interią Wojciech Lorenz, analityk do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego i przemysłu obronnego Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Zdaniem eksperta, chęć poszukiwania nowych rozwiązań i wzmocnienia gwarancji kolektywnej obrony to reakcja na znaczący wzrost zagrożenia w regionie, spowodowany aneksją Krymu i destabilizacją na terenie wschodniej Ukrainy. - Teraz wszystko nabiera jeszcze tempa przed szczytem NATO w Warszawie, na którym Polska będzie próbowała zabezpieczyć swoje podstawowe interesy bezpieczeństwa. To wymaga sporo działań, ponieważ NATO, po rozpadzie ZSRR, jest innym sojuszem niż w czasie zimnej wojny. Sojusznicy mają różną percepcję zagrożeń. Dlatego niezbędne jest wzmacnianie wspólnoty interesów i budowa strategicznej wizji razem z państwami, które przez Rosję nie czują się bezpośrednio zagrożone - mówi ekspert. W ocenie Wojciecha Lorenza, z polskiej perspektywy istotne jest wzmocnienie wiarygodności art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Zgodnie z nim, każdy atak zbrojny z zewnątrz na jednego lub kilka państw członkowskich, jest traktowany jako atak przeciwko całej organizacji. - Mimo, że jest to zapisane w traktacie, a więc w najmocniejszym dokumencie o charakterze prawno-międzynarodowym, to jest to jednak deklaracja polityczna. Aby art. 5 był wiarygodny, musi być poparty odpowiednimi rodzajami sił i odpowiednim ich rozmieszczeniem - tłumaczy w rozmowie z Interią analityk z PISM. Nie wszyscy obawiają się Rosji Zdaniem eksperta, do niedawna NATO nie brało pod uwagę zagrożenia ze strony Rosji dla swojego terytorium, i w związku z tym praktycznie wyzbyło się dużej części sił, które służą do klasycznej obrony terytorialnej. - Po rozpadzie ZSRR rozszerzenie NATO było możliwe m.in. dzięki temu, że zgadzały się na nie państwa obawiające się reakcji ze strony Rosji. Dlatego częścią tego rozszerzenia była próba przekonania Rosji, że NATO nie ma agresywnych zamiarów, i w związku z tym powstrzyma się od rozmieszczania infrastruktury i natowskich wojsk na terenie nowych państw członkowskich. To było zapisane w akcie założycielskim Rady NATO-Rosja z 1997 r. - przypomina nasz rozmówca. Dzisiaj rozmieszczenie baz NATO na terenie nowych państw członkowskich może zwiększyć ich bezpieczeństwo, ale niektóre kraje obawiają się, że takie działanie ustawi Sojusz na kursie kolizyjnym z Rosją. - Z naszej perspektywy jest to argument niezasadny. W Polsce dominuje przekonanie, że jest to wypełnianie funkcji obronnej NATO i nie jest to działanie prowokacyjne, natomiast część sojuszników jest innego zdania. Będzie trzeba przed szczytem NATO starać się ich przekonać do naszych argumentów - ocenia Lorenz. W swoim wczorajszym przemówieniu prezydent Andrzej Duda wspomniał również o wadze współpracy między państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Zdaniem Wojciecha Lorenza budowanie koalicji w tym regionie jest niezbędne przed wspomnianym szczytem NATO, który odbędzie się w Warszawie w przyszłym roku. Atmosfera do budowy koalicji - Musimy pokazać , że mamy wizję strategiczną przynajmniej w regionie. Po aneksji Krymu widać było, że są podziały. Część naszych sojuszników wolała udawać, że nie widzi dalekosiężnych konsekwencji tego, co się dzieje. W tej chwili panuje już chyba inna atmosfera. Jest szansa, żeby taką koalicję regionalną zbudować - ocenia szanse współpracy ekspert. Zdaniem Lorenza, zasadne jest skupienie uwagi Polski na państwach wschodnich. - Jeżeli w tym regionie, który był częścią sowieckiej strefy wpływów, nie będziemy w stanie zbudować wspólnej wizji strategicznej, czyli zdawać sobie sprawy z konsekwencji tego co w perspektywie kolejnych lat może się dziać po zbyt słabej reakcji na siłową zmianę granic w Europie przez Rosję, to trudno oczekiwać, że zbudujemy wspólną wizję strategiczną z krajami takimi jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy, które widzą większe zagrożenie dla swoich interesów ze strony terroryzmu, niż ze strony Rosji - tłumaczy ekspert. W opinii naszego rozmówcy, Polska ma szansę zbudować koalicję z państwami bałtyckimi, członkami Grupy Wyszehradzkiej, Rumunią, Bułgarią, Norwegią i Wielką Brytanią a potem przekonać do swoich argumentów państwa południowej flanki NATO - Jeśli będziemy mówić jednym głosem, to jest szansa, że naszą wizję zagrożeń będą w stanie zrozumieć państwa , dla których Rosja nawet prowadząc swoją rewanżystowską agresywną politykę, nie jest tym samym rodzajem zagrożenia, którym był Związek Radziecki. - mówi ekspert. Konieczna spójna polityka Przy budowaniu regionalnego sojuszu, tak jak w innych kluczowych sprawach polityki zagranicznej, niezbędna będzie dobra i płynna współpraca między prezydentem i rządem, czy MSZ. - Oczywiście, że większe kompetencje ma rząd, natomiast działalność prezydenta może odegrać też bardzo ważną rolę. Wizyty prezydenta są bardzo ważnym sygnałem politycznym, więc powinny być wykorzystywane do budowania regionalnego sojuszu na poziomie dyplomatycznym. Natomiast bez wsparcia MSZ i MON to oczywiście ma małe szanse powodzenia. Ważne, żeby nasi sojusznicy, a także potencjalni adwersarze wiedzieli, że w sprawach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa wszystkie ośrodki władzy w Polsce prowadzą spójną i skoordynowaną politykę. Tylko wtedy będzie mogła być wypełniona konkretnymi formami współpracy i będzie wykraczać poza symbole i gesty - mówi w rozmowie z Interią Wojciech Lorenz.