"Przede wszystkim musimy spojrzeć na motywacje wewnętrzne Putina. Jeśli popatrzeć na ostatnie kilka miesięcy, to nie były one szczególnie udane dla Rosji - np. skandal dopingowy, który postawił ten kraj w bardzo złym świetle czy rozwój sytuacji na Ukrainie, gdzie Władimir Putin nie osiągnął celów, które zamierzał. Na jednym poziomie można powiedzieć, że te działania Putina to taktyka, żeby skierować uwagę mediów czy społeczeństwa na jakieś wyimaginowane problemy za granicą" - mówi Moorhouse, zapytany o to, jakie cele przyświecają rosyjskim manipulacjom historycznym. "Mit założycielski" Ale dodaje, że jest jeszcze drugi poziom. "II wojna światowa dla putinowskiej Rosji pełni rolę czegoś w rodzaju mitu założycielskiego. Ten mit jest całkowicie binarny, czarno-biały. Związek Sowiecki może być w tym micie tylko ofiarą lub zwycięzcą, nie ma miejsca na żadne odcienie szarości. W tej mitologii nie mieści się, że Związek Sowiecki czy Armia Czerwona robiły coś, co byłoby niewłaściwe, moralnie wątpliwe. To oznacza, że ta narracja może się odnosić tylko do lat 1941-45, a wszystko, co jest przeciwko tej narracji, jest niedopuszczalne" - wyjaśnia historyk. Według niego "to, co robi Putin, zwłaszcza mówiąc o nazistowsko-sowieckim pakcie (Ribbentrop-Mołotow), w ostatecznym rozrachunku będzie miało skutek odwrotny od zamierzonego, bo świat zaczyna się tym interesować w stopniu większym niż wcześniej". "Ludzie w krajach, które nie były bezpośrednio dotknięte jego skutkami, jak Polska czy państwa bałtyckie, nie byli szczególnie zainteresowani tą sprawą i niewiele o tym wiedzieli. Putin, podnosząc ten temat, mimowolnie zachęca, by się o tym dowiedzieć więcej" - uważa Moorhouse. Rosjanie znają putinowską wersję Podkreśla, że jeszcze 10 lat temu, na Zachodzie ludzie nie mieli powszechnej świadomości tego, czym był niemiecko-sowiecki pakt z 1939 r. i nie zdawali sobie sprawy z faktu, że w latach 1939-41 Związek Sowiecki i nazistowskie Niemcy ze sobą współpracowały. Wskazuje, że duże znaczenie dla podnoszenia tej świadomości mają również działania podejmowane w celu przedstawiania prawdziwej wersji historii, jak np. przyjęta we wrześniu ub.r. rezolucja Parlamentu Europejskiego. Moorhouse zauważa jednak, że o ile na zachodzie Europy wiedza na temat współpracy Hitlera ze Stalinem się zwiększa, to przeciętny Rosjanin zna tylko oficjalną wersję historii i zmiana tego stanu będzie bardzo trudna. "Pamiętajmy, że każdy naród ma swoją wersję historii. Ale w krajach takich jak Wielka Brytania czy Polska jest wolność badań, można publikować odmienne, czasem zupełnie sprzeczne z uznanymi opinie, co w Rosji jest znacznie trudniejsze. W rezultacie rosyjska wersja historii nigdy nie została odłączona od sowieckiej, zwłaszcza w odniesieniu do II wojny światowej" - wskazuje rozmówca PAP. Jak zauważa, był krótki moment w latach 90., za prezydentury Borysa Jelcyna, gdy próbowano zmierzyć się z sowiecką wersją historii w sposób tak obiektywny jak to możliwe i tak krytyczny, jak to możliwe. Ale - jak dodaje ekspert - ten moment zakończył się krótko po dojściu do władzy Putina; teraz następuje rehabilitacja Stalina i nie ma żadnego miejsca na realną krytykę działań Armii Czerwonej podczas II wojny światowej. "Nie sądzę, by wielu zwykłych Rosjan rozumiało ten dwuletni okres na początku wojny, gdy Związek Sowiecki deklarował się jako neutralny, ale tak naprawdę dokonywał inwazji na sąsiadów - Polskę, Finlandię czy kraje bałtyckie. Czyli faktycznie był po złej stronie w tej wojnie" - podkreśla Moorhouse. Ekspert chwali "gniewne oświadczenie" Morawieckiego Historyk mówi, że jedynym, co Polska i świat zachodni mogą realnie zrobić, aby powstrzymać rosyjskie manipulacje historią, jest konsekwentne, stałe, rzeczowe i spokojne mówienie prawdy. "Nie możemy zmienić putinowskiego reżimu, bo to musi wypłynąć z samej Rosji, więc jedynym, co zewnętrzny świat może zrobić, jest powtarzanie prawdy" - zaznacza Moorhouse. Ekspert podkreśla, że odpowiedź polskiego premiera Mateusza Morawieckiego na słowa Putina w grudniu ub.r., była przykładem właściwej reakcji. "Uważam, że oświadczenie premiera Morawieckiego na ten temat było bardzo dobre, w pewien sposób gniewne, ale historycznie prawdziwe" - ocenia brytyjski historyk. I dodaje, że coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z zagrożeń związanych z rosyjską propagandą. "Sądzę, że świat jest teraz znacznie lepiej poinformowany i wie znacznie więcej, jak Rosja działa w kwestii dezinformacji, np. wie o farmach trolli itp. - zauważa Moorhouse. - Jeszcze pięć lat temu byliśmy całkiem naiwni w tych kwestiach, ale świat przestał już być naiwny. Jesteśmy znacznie lepiej wyposażeni do tego, by się mierzyć z taką narracją. Szczęśliwie mieszkamy w wolnym kraju i możemy walczyć z dezinformacją, mówiąc prawdę". Rozmówca PAP zaznacza, że trzeba nastawić się na to, iż będzie to długa walka. Moorhouse podkreśla, że kluczowe jest, aby zachodni politycy w imię różnych interesów nie dali się zwieść Putinowi. Według niego powinni oni zbojkotować obchody Dnia Zwycięstwa w maju w Moskwie. "Wszystkie europejskie państwa powinny pomyśleć dwa razy przed wysłaniem swoich przedstawicieli na obchody, bo będzie to wykorzystywane propagandowo przez reżim Putina. Będzie to faktycznym wpisaniem się w rosyjską, postsowiecką kłamliwą narrację na temat II wojny światowej" - ocenia ekspert. Wyraża jednocześnie obawę, że do takiego gremialnego bojkotu nie dojdzie. Zapytany o to, jak widzi przyszłość Rosji w perspektywie najbliższych kilku lat, Moorhouse nie jest optymistą. "Chciałbym widzieć Rosję zmierzającą w kierunku społeczeństwa obywatelskiego, właściwie funkcjonującej demokracji i dobrych relacji z resztą Europy, ale w chwili obecnej, jeśli mowa o perspektywie pięciu czy kilku lat, nie widzę przesłanek, by miało się to wydarzyć" - powiedział. Roger Moorhouse jest brytyjskim historykiem i pisarzem specjalizującym się w historii II wojny światowej. Jest autorem kilkunastu książek na ten temat, z których najważniejsza to "Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina" o współpracy niemiecko-sowieckiej w latach 1939-41. W 2019 r. wydał książkę pt. "Polska 1939. Pierwsi przeciw Hitlerowi". Z Londynu Bartłomiej Niedziński