Władze lokalne w Anglii i Walii będą wybierane w maju. Polacy - jako obywatele UE - mają prawo głosować. Dlatego do organizacji polonijnych zgłasza się coraz więcej polityków z prośbą o pomoc. Doszło już do nieoficjalnego spotkania z Kenem Livingstonem z Partii Pracy, ubiegającym się o reelekcję burmistrzem Londynu. "Newsweek" dotarł do odezwy, jaką wydał on właśnie do emigrantów znad Wisły. "Jestem dumny z tego, że tylu Polaków uczyniło Londyn swoim domem. Wnoszą do miasta doświadczenie, pomysły i energię" - napisał. Z kolei Steve Reed, lider Partii Pracy w radzie londyńskiej dzielnicy Lambeth, zapewnił, że wśród kandydatów na radnych znajdą się Polacy. Labourzyści zwracają się także do polskich polityków. Gary Titley z zarządu krajowego Partii Pracy rozmawia o współpracy z europosłem lewicy Adamem Szejną. Wiosną parlamentarzyści zWiejskiej planują prawdziwy najazd na Wyspy. Namawiać do głosowania (na Partię Pracy) ma zamiar Ryszard Kalisz (LiD). Kanał La Manche pokona także poseł PO Damian Raczkowski. - Nie wskażemy, kogo poprzeć. Chcemy pokazać, dlaczego warto iść na wybory - zastrzega. Polaków zagrzewać ma też Kazimierz Marcinkiewicz, patronujący zespołowi ds. wyborów, który powołały polskie stowarzyszenia i media - czytamy w Newsweeku. - W Wielkiej Brytanii mieszka około miliona Polaków, na tyle dużo, by w wielu miejscowościach ich głosy przesądziły, która partia wygra - mówi były premier. - Najpierw musimy jednak spotkać się z kandydatami i porównać, co mają nam do zaoferowania - dodaje. Zdaniem politologa dr. Sergiusza Trzeciaka, autora książek o kampaniach wyborczych na Wyspach, gra jest warta świeczki. - Majowe wybory to test, czy warto zabiegać o polską społeczność i poszerzyć ofertę programową właśnie pod jej kątem - wyjaśnia. Joanna Tańska, Marcin Marczak