Pięć osób zginęło na miejscu zbrodni w mieszkaniu w St. Helier. Ofiary zostały wielokrotnie ugodzone nożem - poinformowała policja. Szósta osoba zmarła w szpitalu na wyspie Jersey, gdzie była operowana. Policja, która stara się jeszcze zidentyfikować ofiary, aresztowała 30-letniego mężczyznę, który również odniósł rany, jednak nie zagrażają one jego życiu. Podała również, że zabici byli mieszkańcami Jersey. Lokalna gazeta "The Jersey Evening Post" poinformowała, nie podając źródeł, że zabitych zostało dwoje dzieci. BBC News podaje, że pozostałe ofiary to dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Według sąsiadów, byli to członkowie jednej polskiej rodziny. "Na razie policja nie potwierdziła tej informacji" - powiedział PAP Dariusz Adler, kierownik wydziału konsularnego ambasady RP w Londynie. Wcześniej o wydarzeniu w St. Helier oraz o tym, że ofiarami mordu są Polacy poinformował telefonicznie PAP mieszkaniec St. Helier, który pragnął zachować anonimowość. Policja przesłuchuje grupę świadków, którzy zgłosili się na komendę. Kryminolodzy i ekipa śledcza są na miejscu zbrodni - podaje BBC News na stronach internetowych. Nieznane są jeszcze okoliczności tego ataku, który AP nazywa masakrą. Szef wydziału zabójstw lokalnej policji Stewart Gull powiedział agencji, że nie udało się jeszcze ustalić okoliczności tej zbrodni i będzie to zdecydowanie "trudne" dochodzenie. Miejsce zbrodni otoczył policyjny kordon, co uniemożliwia niektórym z mieszkańców wyspy powrót do domu. Mogą oni zatrzymać się w miejskim ratuszu, który pozostaje otwarty. Wyspa Jersey, która ma niewiele ponad 90 tys. mieszkańców jest zazwyczaj bezpieczna i spokojna; brutalne zbrodnie są tam rzadkością. BBC News podkreśla, że lokalna społeczność jest wstrząśnięta.