- Mogę tylko wyrazić zdumienie, zdziwienie i zażenowanie tym, że , postać wręcz archetypiczna dla "Solidarności" - największego ruchu społecznego nowożytnej Europy, który doprowadził do obalenia komunizmu, systemu najbardziej, oprócz faszyzmu, zbrodniczego - że ten człowiek siada ramię w ramię z osobami, które ten system wdrażały, z postkomunistami. I wpisuje się tym samym w polityczny plan powrotu Aleksandra Kwaśniewskiego do władzy - powiedział . Według niego, "każdy kto ma odrobinę zdrowego rozsądku musi stwierdzić, że demokracja nie jest zagrożona i ma się bardzo dobrze". - Gdyby w czasach Lecha Wałęsy, albo Aleksandra Kwaśniewskiego miała miejsce tak silna krytyka mediów, jaka teraz występuje wobec prezydenta , jestem pewien, że i Wałęsa i Kwaśniewski podjęliby działania, które uniemożliwiłyby mediom taką krytykę" - mówił. "Teraz nie ma o tym mowy" - podkreślił. - Przypominam, że to w czasie prezydentury Lecha Wałęsy i jego kontroli nad Ministerstwem Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwem Obrony Narodowej doszło do puczu generałów (tzw. obiad drawski) oraz inwigilacji prawicy - zaznaczył Brudziński. - A skoro Aleksander Kwaśniewski mówi o polskiej polityce zagranicznej, to pamiętamy jego pijackie zwidy, owijanie się flagą (przed siedzibą ONZ w Nowym Jorku- red.), wchodzenie do bagażnika zamiast do drzwi samochodu (na Białorusi) i chwianie się nad grobami żołnierzy w Charkowie" - podkreślił.