"W sobotę podczas wojewódzkich obchodów święta Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczych Straży Pożarnych, towarzysząc komendantowi głównemu PSP gen. Leszkowi Suskiemu, który również na te uroczystości przyleciał razem ze mną na pokładzie policyjnego śmigłowca Black Hawk i rzeczywiście lądowaliśmy w Choszcznie (Zachodniopomorskie)" - powiedział Brudziński. "Dowiedziałem się, że wykorzystuję policyjny śmigłowiec do prywatnych celów, że fruwam na urlop i jeszcze przywiozłem na pokładzie helikoptera Jarosława Kaczyńskiego, żeby na ryby pójść; poziom idiotyzmów wręcz piramidalny i niewyobrażalny" - dodał. Według Brudzińskiego, zgodnie z rozporządzeniem komendanta głównego policji, minister spraw wewnętrznych, jeżeli reprezentuje resort, może korzystać z policyjnego śmigłowca. "Dzięki również - nie ukrywam - mojemu zaangażowaniu policja wzbogaciła się w tej chwili o trzy najnowocześniejsze śmigłowce typu Black Hawk"- powiedział Brudziński. "Czy jest to powód, żebym ja nimi fruwał? W sposób oczywisty nie. Natomiast te śmigłowce muszą otrzymać tzw. resurs, każdy z tych śmigłowców musi mieć wylataną odpowiednią liczbę godzin. Również piloci, specjalnie szkoleni do lotów tego typu śmigłowcami muszą mieć wylataną odpowiednią liczbę godzin. Nieistotne jest czy leciałbym tym Black Hawkiem do Choszczna, ten Black Hawk i ci piloci musieliby w powietrzu spędzić odpowiednią liczbę godzin" - dodał. Jak podkreślał, "żadna dodatkowa złotówka z budżetu państwa w związku z tym, że wspólnie z komendantem głównym PSP do Choszczna przylecieliśmy, nie została wydana. Ten śmigłowiec i tak musiałby w powietrzu tyle godzin, ile wymagają tego odpowiednie dokumenty, rozporządzenia i wymogi". "Frajda, jaka została udostępniona dzieciom i młodzieży w Choszcznie, (...) myślę, że warta była tej decyzji" - ocenił. "Uważam, że w trzydziestoośmiomilionowym państwie minister spraw wewnętrznych, czy to w sytuacjach ekstraordynaryjnych, czy takich gdzie reprezentuje urząd, państwo, ze śmigłowca może skorzystać" - powiedział. Samo podejście do lądowania kiedy trwał mecz młodzieży "jest sprawą bulwersującą również dla mnie" - powiedział. "W momencie, kiedy zorientowałem się, że taka sytuacja miała miejsce, bezwzględnie poleciłem komendantowi wojewódzkiemu policji sprawdzenie, kto odpowiadał za przygotowanie lądowiska. To nie MSWiA przygotowuje lądowisko dla helikopterów tylko miejscowa jednostka policji w porozumieniu z policyjnym lotnictwem" - dodał. "W sobotę usłyszałem od komendanta, że odpowiednia informacja odpowiednio wcześnie do urzędu miasta dotarła i że policja na żadnym etapie nie dostała informacji zwrotnej, że będzie tam trwał mecz piłkarski" - powiedział Brudziński. "Oczekuję bezwzględnie wyjaśnienia tej sytuacji" - podkreślał. Jak dodał, "mogę wyrazić w tej sytuacji moje szczere ubolewanie w stosunku do tych młodych sportowców, ich trenerów i opiekunów, że taka sytuacja miała miejsce". "Jeżeli okaże się, że ktoś ze strony policji, czy to z poziomu komendy wojewódzkiej, czy komendy powiatowej ponosi za to, czy to za zaniechanie, bo nie zakładam, że to były świadome działania i nastąpiły jakieś zaniechania będę bezwzględnie oczekiwał wyciągnięcia konsekwencji. Nie dlatego, że ponoszę koszta wizerunkowe, bo jest kampania, tylko nie dopuszczam sytuacji, żeby ktokolwiek niezależnie od tego, z jakiej partii był ministrem, premierem, wicepremierem i w sytuacjach kiedy korzysta z lotnictwa, czy to policyjnego czy innych służb, żeby w takich sytuacjach lądować, bo nie było tutaj takiej konieczności; spokojnie można było to przygotować w inny sposób" - dodał.