Konrad Piasecki: Joachim Brudziński - Prawo i Sprawiedliwość, dzień dobry. Joachim Brudziński: - Dzień dobry. Witam. Panie pośle, dacie sobie odebrać Herberta? - Herbert jest własnością już od wielu lat całego narodu i nie widzę powodów, abyśmy go mieli na jakiekolwiek potrzeby, czy to potrzeby sporu politycznego zawłaszczać, ale też nie widzę powodu dla którego mieliśmy się od Herberta odżegnywać. A takim powodem nie jest to, co powiedziała wczoraj wdowa po nim? Mówiła, żeby nie wykorzystywać twórczości jej męża w celach politycznych i w celu okładania przeciwników politycznych? - Bardzo szanuję wdowę po panu Zbigniewie Herbercie, zwrócę tylko uwagę, że sama pani Herbert jak gdyby dała upusty swoim przekonaniom politycznym wchodząc do komitetu poparcia pana prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ale zrobiła to w swoim imieniu, a nie w imieniu męża. Nie powiedziała, że jej mąż popiera w ten sposób prezydenta Bronisław Komorowskiego. - A proszę mi zacytować jakiekolwiek słowa, kogokolwiek z moich koleżanek czy kolegów z PiS, który by to stwierdził, że Zbigniew Herbert jest własnością, czy dziedzictwem PiS, albo ktokolwiek mówiłby, że Herbert jest, czy też był z nami związany. Słyszałem już wczoraj takie głosy, że gdyby Zbigniew Herbert żył, zapewne stałby po stronie Jarosława Kaczyńskiego. - Panie redaktorze, Jarosław Kaczyński użył, zaczerpnął z wiersza Herberta jeden cytat dla zobrazowania tego, co się w naszym kraju dzieje. I wie pan, często jest tak, że mówi się czasami, że w języku teologii, czy żeby wyrazić Boga można użyć tylko albo języka metafizyki, języka teologii, albo właśnie języka poezji. Czasami w polityce jest tak, że aby oddać to, co się naprawdę dzisiaj w Polsce dzieje, potrzeba nie języka doraźnego sporu politycznego, ale potrzeba języka poezji. To zrobił Jarosław Kaczyński. Pięknie powiedziane, ale czy ten język poezji należy traktować serio? Na ile te oskarżenia o zdradę należy potraktować jako oskarżenia natury niemalże prawnej. - Namawiałbym pana redaktora i wszystkich słuchaczy, żeby jednak dosłownie słów poety nie brać sobie do serca, bo można się tak skompromitować. Pytam czy brać poważnie sobie i brać do serca słowa Jarosława Kaczyńskiego cytującego poetę. - Proszę wysłuchać całe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, zresztą ono nie było polityczne. Oraz przeczytać całego Pana Cogito. - Też, polecam, a panie redaktorze, też jest tak, że kiedy Jarosław Kaczyński cytował Ujejskiego, to należy oddać to dziennikarzom Gazety Wyborczej, bo ona jako jedyna zwróciła uwagę na to, że to jest Ujejski. Natomiast wszyscy pozostali komentatorzy odsądzali Kaczyńskiego od czci, wiary mówiąc, że prawda przemawia językiem radio-maryjnym i szałem z nienawiści. Abstrahując od słów poety. Zarzuciłby pan zdradę rządzącym? - Przede wszystkim zarzuciłbym rządzącym, że zostawili samym sobie rodziny. Widzimy to dzisiaj chociażby w kontekście tych wszystkich skandalicznych informacji, które pojawiają się wokół sekcji zwłok. Jak zostawili samym sobie, jednak rodzinom udzielono znaczącej pomocy. - Proszę o to zapytać dzisiaj panią Beatę Gosiewską, panią Wassermann czy innych przedstawicieli rodzin, czy rzeczywiście czują to wsparcie ze strony państwa polskiego i ze strony rządu. Przepraszam, że to powiem, ale mam wrażenie, że pani Beata Gosiewska nigdy nie poczuje ze strony tego rządu jakiegokolwiek wsparcia, niezależnie od tego co by się działo. Ja słyszę od pierwszych dni po katastrofie jej narzekania oraz słyszę inne wdowy, które mówię, że pomoc rządu była przeogromna. - A czy pan, przypominając sobie chociażby to, jak był traktowany jeszcze za życia mąż pani Beaty Gosiewskiej, ma wątpliwości co do powodów rozgoryczenia pani Beaty Gosiewskiej? Tak jak naśmiewano się za życia z Przemka Gosiewskiego, tak samo zostawiono wdowę po nim samą sobie. Wie pan, ja nie jestem osobą upoważniono do wypowiadania się w imieniu rodzin. Ja pana pytam jako polityka, czy pan postawiłby Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu? - Dzisiaj absolutnie nie, bo jestem politykiem racjonalnym i taki wniosek byłby wnioskiem irracjonalnym z tego powodu. Irracjonalny, bo nie miałby szans na zwycięstwo? - Oczywiście. Ale czy uważa pan, że są powody, by w ogóle myśleć o takim wniosku? - Już u pana w studiu na ten temat mówiłem, mówiłem o tym w Świnoujściu, w Szczecinie, kiedy stawała kwestia Nord Streamu, kiedy stawała sprawa upadku Stoczni Szczecińskiej. No a już tą kroplą przelewającą tą czarę goryczy jest na pewno wszystko to, co się dzieje wokół katastrofy smoleńskiej. Oczywiście dzisiaj taki wniosek byłby wnioskiem absolutnie nieracjonalnym, natomiast nie wykluczam - bo mamy długą pamięć i chcę to powiedzieć też wyraźnie: wokół tego, co się dzisiaj dzieje, wokół tych wszystkich prowokacji, które mają miejsce na Krakowskim Przedmieściu - nie wykluczam, że - a nawet jestem przekonany, że jak będą ku temu możliwości, to taki wniosek postawimy. Gdyby PiS doszedł dzisiaj do władzy, albo dojdzie do władzy w październiku, będzie miał sejmową większość, postawi Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu? - Kiedy PiS - w co wierzę głęboko - dojdzie do władzy, na pewno nie zasłoni kotarą milczenia czy niepamięci tego wszystkiego, co się w naszym państwie przez ostatnie cztery lata działo. Na pewno nie zapomnimy tego, co się działo w ostatnich dniach na Krakowskim Przedmieściu, kiedy został pobity jeden z dziennikarzy. To jest zdumiewające, że nie ma solidarności takiej środowiskowej. Dlaczego wy, dziennikarze, nie podnosicie, że wasz kolega dzisiaj w szpitalu ma podejrzenie wstrząśnięcia mózgu, jest pobity przez funkcjonariuszy Hanny Gronkiewicz-Waltz... Może dlatego, że ja - patrząc na to, co się działo na Krakowskim Przedmieściu, obserwując również zachowania polityków Prawa i Sprawiedliwości - jestem pełen niesmaku, że w ten sposób państwo czcicie największą tragedię narodową od czasów II wojny światowej. - Czyli jak zwykle panie redaktorze - to też Herbert - kwestia smaku jest bardzo subiektywna... Kwestia smaku mówi mi, że rzucanie takich haseł w pierwszą rocznicę tak gigantycznej tragedii, jakie słyszałem przed Pałacem Prezydenckim 10 kwietnia i przed ambasadą rosyjską 9 kwietnia... - Dlaczego pan to wiąże z politykami Prawa i Sprawiedliwości? Ja mówię o tym, co się działo przed Pałacem... - Ale dlaczego pan to wiąże z posłami Prawa i Sprawiedliwości? A gdzie był pan redaktor, gdzie byli pańscy koledzy, kiedy był Błękitny Marsz Platformy Obywatelskiej i tam pojawiały się transparenty tak haniebne, gdzie pojawiało się zdjęcie prezydenta Rzeczypospolitej z pętlą na szyi, gdzie pojawiały się plakaty i hasła w otoczeniu polityków Platformy Obywatelskiej? Nie padały hasła o zdradzie o świcie. Nie padały hasła z ust Donalda Tuska, z ust polityków Platformy Obywatelskiej nie padały takie hasła, jakie padały 10 kwietnia w Warszawie. - To ja mam taką prośbę - odwołuję się do pańskiej rzetelności dziennikarskiej. Niech pan to sprawdzi... Ja znam to doskonale, widziałem te zdjęcia. Poseł Mariusz Kamiński epatuje nimi w internecie. Zacytuję panu posła Piętę, który mówi, że gdyby miał pepeszę przed Pałacem Prezydenckim, to by się obroniło sprawę... to jest język, którego w takim dniu należy używać? - To jest język, którego jako żywo nie można porównywać z językiem Niesiołowskiego, nie można porównywać z językiem Kutza, czy jeszcze wcześniej z językiem Palikota. Jeżeli pan zestawia wypowiedź... A ja myślałem, że po deklaracji łódzkiej już nigdy PiS nie sięgnie po takie słowa. A jednak sięgacie po nie. Wy, którzy apelowaliście, żeby nie używać takich sformułowań w polityce. - A ja myślałem, że ta władza, która szła do tych wyborów - Bronisław Komorowski szedł do tych wyborów z hasłem "Zgoda buduje" - nie będzie odgradzała się od społeczeństwa metalowymi barierkami. To co ma ta władza robić, jak ma kilka tysięcy ludzi na Krakowskim Przedmieściu? Ma ich wpuścić do Pałacu Prezydenckiego? - Ale nikt nie chciał wchodzić do Pałacu Prezydenckiego. Wyobraża pan sobie Pałac Prezydencki bez barierek? - Wyobrażam sobie, wie pan dlaczego? Organizatorzy - a ja z kolei z ramienia Prawa i Sprawiedliwości współpracowałem, koordynowałem ze służbami porządkowymi - zaproponowaliśmy, żeby wygrodzenie Krakowskiego Przedmieścia było w miejscu tych łańcuchów. Czyli żeby rzeczywiście Pałac Prezydencki został zabezpieczony. Natomiast wie pan, jak władza wygrodziła? Szeroko. - Wygrodziła w ten sposób, że z wyjścia z kościoła postawiła barierki, kumulując ludzi i doprowadzając do takich emocji, jakie widzieliśmy na Krakowskim Przedmieściu.