W rozmowie z niezależną.pl, Pszczółkowski przyznaje, że w 2011 r. pracował w sztabie kandydatki PO Elżbiety Gelert, która obecnie jest kandydatką Platformy na prezydenta miasta. - Przyznaję się bez bicia, że w momencie, gdy byłem bezrobotny, nie byłem dziennikarzem, otrzymałem propozycję współpracy w trakcie kampanii parlamentarnej pani Gelert. Zajmowałem się przygotowaniem informacji prasowych - tłumaczy w rozmowie z niezalezną.pl redaktor Pszczółkowski. W rozmowie z portalem potwierdza również, że jego żona pracowała w Urzędzie Miasta odwołanego prezydenta Grzegorza Nowaczyka, ale "nie chce o tym mówić" i "oddziela te dwie sprawy". Dzisiejsza "Gazeta Polska Codziennie" informuje, że firma reklamowa, która jest właścicielem portalu elbląg.net, realizowała projekty dla Urzędu Miasta Elbląg. Platforma odcina się od całej sprawy "taśmy Wilka". "Nie jesteśmy autorami nagrania, nie braliśmy udziału w jego upublicznieniu. Jest nam przykro, że ta kampania wyborcza zmierza w takim kierunku" - mówił wczoraj Oliwier Pietrzykowski z komitetu wyborczego Elżbiety Gelert. W takie zapewnienia nie wierzy Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS-u. "Zawsze należy sobie zadać pytanie qui bono, kto na tym korzysta? Odpowiedź na to pytanie jest jasna. Były układ władzy. Przecież pani Gelert i pan Nowaczyk pochodzą z tej samej partii, więc to tylko oni mogliby na tym zyskać. Widać, że jest olbrzymi strach przed zmianą i Jerzym Wilkiem, który może jej dokonać" - mówi "Codziennej" Błaszczak. Kto wygra wybory w Elblągu?