Poinformowała też, iż wojewoda mazowiecki powołał specjalny zespół, który monitoruje sytuację i stara się doprowadzić do jej unormowania. - Miejsc brakuje szczególnie w tych szpitalach, które są najbardziej popularne, m.in. przy ul. Karowej i Żelaznej - tam zgłasza się najwięcej kobiet. Taka sytuacja wynika z dużej liczby rodzących, a także z tego, że do Warszawy trafiają kobiety z całego woj. mazowieckiego - powiedziała Paczek. Dodała, że większość kobiet dzwoni przed spodziewanym porodem do szpitali i pyta o miejsca na oddziale. "Jeżeli kobieta przyjedzie w trakcie porodu, to nie ma takich sytuacji, by została odesłana. Dlatego zdarza się, że na oddziałach znajduje się więcej noworodków niż przewidziano miejsc. Wpływa to na komfort i opiekę. Kobiety nie są pozostawiane same sobie, szpitale szukają miejsc, zdarza się, że poza Warszawą" - podkreśliła dyrektor Mazowieckiego Centrum Zdrowia Publicznego. Jak mówiła, w szpitalu przy ul. Solec, którego odział porodowy wyposażony jest w nowoczesny sprzęt, może zabraknąć lekarzy. Członkowie oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy z tej placówki powiedzieli, że w kończą się terminy wypowiedzeń złożone przez lekarzy, którzy domagają się podwyżek. W szpitalu trwają negocjacje związkowców z dyrekcją. Z kolei dyrektor stołecznego Biura Polityki Zdrowotnej Elżbieta Wierzchowska zapewniła, że wolne miejsca na porodówkach są w tej chwili w Szpitalu Praskim, Bródnowskim, na Inflanckiej, Starynkiewicza i w Międzylesiu. Dodała, że sytuacja zmienia się bardzo szybko, Ratusz codziennie otrzymuje raporty i jest w stałym kontakcie z pogotowiem. - Mamy dane o wolnych miejscach, można też do nas zadzwonić, na stronie internetowej jest numer infolinii, pod którym udzielane są informacje na ten temat - powiedziała Wierzchowska. Dodała, że kłopoty z miejscami na porodówkach w warszawskich szpitalach są od dawna. Jak wyjaśniła, wynika to z potrzeby utrzymywania odpowiednich standardów pomieszczeń i koniecznymi remontami, a także z brakiem personelu i dużą liczbą osób przyjeżdżających do stolicy. - Połowa rodzących w stołecznych szpitalach to kobiety zameldowane poza Warszawą - poinformowała Wierzchowska.