"Dni przeżyte w takim klimacie skupienia, modlitwy, pomogły odnaleźć to, co istotne w życiu człowieka wierzącego" - mówi bp Libera w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną. "Dawały okazję na wprowadzenie korekty w moim życiu osobistym i w pracy duszpasterskiej. Był to powrót do tej pierwszej miłości, o której pisze Apostoł Jan w księdze Apokalipsy (2,4)" - podkreśla. Jak twierdzi hierarcha, przez ten półroczny czas nie chciał być tylko obserwatorem życia pustelników na Srebrnej Górze i od początku włączył się w porządek dnia, który obowiązuje w eremie. "Inaczej mój pobyt w tym miejscu nie miałby sensu" - przekonuje. Teraz wraca do Płocka, "z nowymi siłami ducha i ciała". "Trochę jak prorok Eliasz pokrzepiony na pustyni Bożym pokarmem, podejmuję dalszą wędrówkę do mojej góry Horeb. Mając 68 lat, kres tej drogi rysuje się przede mną coraz bardziej wyraziście. Ufam, że dobiegający końca czas sabatyczny dobrze wykorzystałem i będzie on procentował teraz w mojej codziennej posłudze biskupiej" - zdradza. Choć, jak mówi, nowych programów duszpasterskich nie planuje. Zgodę wyraził papież Franciszek Zgodę na jego pobyt w pustelni ojców kamedułów wyraził na początku ubiegłego roku papież Franciszek. Bp Libera tłumaczył wówczas, że "po 22 latach biskupstwa i po 43 latach kapłaństwa chce skorzystać z urlopu sabatycznego". "Siłą rzeczy ten pobyt u kamedułów nabiera także charakteru pokutnego" - mówił, dodając, że "nie jest to żadna ucieczka, a jeśli jest to ucieczka, to nie uciekam przed czymś, ale uciekam do kogoś, uciekam do Boga, tak jak wielu pustelników, którzy wspierali Kościół, modląc się za niego na pustelni". Biskup pomocniczy diecezji płockiej Mirosław Milewski pisał przy okazji, że spełnia się "wielkie życiowe pragnienie" bp. Libery. Przypomnijmy, że w czasie, gdy obecny bp płocki pełnił funkcję sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski, był też głównym organizatorem pielgrzymki papieża Benedykta w 2006 roku i lektorem papieskich przemówień.