"Z wielkim zdumieniem i oburzeniem przeczytałem Pańską opinię o "zamachu stanu" w Polsce" - zaznacza na wstępie w liście do Martina Schulza biskup Wiesław Mering. Jak zaznacza hierarcha, żyje w Polsce już 70 lat, "znam swój kraj i zapewniam Pana, że wybory Pana Prezydenta i nowego Rządu w Polsce nie są dowodem braku demokracji. Wybory ukazały, że większość zwykłych obywateli mojego kraju chce zmiany". W jego opinii, problem polega na tym, że ci, którzy do tej pory rządzili, nie umieją się pogodzić z werdyktem wyborców i dla swoich interesów wykorzystują również Parlament Europejski. "Parlament, pod Pańskim kierownictwem, zajęty jest na pewno bardzo ważnymi sprawami, m.in. długością płomienia świec i ilością wody w spłuczce" - pisze biskup. "Nie ma dziś w Brukseli polityków wysokiej klasy, czyli ludzi poszukujących dobra wspólnego społeczeństw tworzących Unię Europejską. Poprawność polityczna idąca w parze z małostkowością nie sprzyja mądrości. Szkoda, że - jak to kiedyś mówił pan Chirac - także "Pan stracił okazję, by siedzieć cicho". Wiem, że nie zmieni Pan swego stanowiska i Polaków nie przeprosi. Trzeba wielkości, by uznać swój błąd" - prowokacyjniej prognozuje hierarcha. Na koniec złożył przewodniczącemu PE bożonarodzeniowe życzenia: rozwagi, mądrości i wyobraźni. Schulz: Nie krytykowałem Polaków W połowie grudnia przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz powiedział w wywiadzie dla niemieckiego radia Deutschlandfunk, że wydarzenia w Polsce "mają charakter zamachu stanu i są dramatyczne". Dodał też, że z tego względu sytuacja w Polsce będzie przedmiotem dyskusji w PE. Po tych słowach premier Beta Szydło zażądała, by przewodniczący PE przeprosił Polaków. "Nie krytykowałem Polaków, krytykowałem rząd, a to jest różnica" - powiedział dziennikarzom Schulz, poproszony o komentarz do apelu polskiej premier.