Podkreślał jednocześnie, że wymaga to chęci i zaangażowania - "nie zobaczymy gwiazdy betlejemskiej, jeśli nie będziemy jej wypatrywać", "nie dosłyszymy słów prawdy, jeżeli ich nie będziemy pragnąć". Biskup wzywał, by traktować święta poważnie - nie uciekać w śmiech czy ironię, nie wypowiadać zdawkowych życzeń i nie koncentrować się na jedzeniu, prezentach i choince. Podkreślał, że Jezus, który narodził się w ubóstwie, w nędznej stajence, uczy nas, że "w życiu nie jest najważniejsze, ile się ma, ale kim się jest". - I o to trzeba się usilnie starać, do tego usilnie dążyć, żeby bardziej być niż mieć - apelował. - My, pokolenie energii nuklearnej, lotów kosmicznych i przeszczepiania serc. (...) My, którzy tak wysoko niesiemy sztandar humanitaryzmu, a patrzymy ze spokojem, jak ludzie codziennie umierają z głodu. My, którzy tak udoskonaliśmy środki przekazu, aby poznać prawdę, a kłamiemy, wypaczamy fakty i oszukujemy się. My, którzy jak żadne pokolenie dotąd poznaliśmy wielkość i ograniczoność człowieka - pochyleni nad żłóbkiem Jezusa odkrywamy na nowo tę niebotyczną prawdę, że Bóg nas wszystkich i każdego z osobna kocha - powiedział bp Płoski. Rozważania biskup zakończył przywołując przemyślenia Matki Teresy z Kalkuty: "Zawsze, ilekroć się uśmiechasz do swojego brata i wyciągasz do niego rękę - jest Boże Narodzenie. Zawsze ilekroć milkniesz, by innych wysłuchać, zawsze kiedy rezygnujesz z zasad, które jak żelazna obręcz uciskają ludzi w ich samotności, zawsze kiedy dajesz odrobinę nadziei tym, którzy są przytłoczeni ciężarem fizycznego, moralnego i duchowego ubóstwa, zawsze kiedy rozpoznajesz w pokorze, jak bardzo znikome są twoje możliwości i jak wielka jest twoja słabość, zawsze ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych poprzez Ciebie, zawsze wtedy jest Boże Narodzenie". Zobacz nasz świąteczny raport: "Hej kolęda, kolęda..."