Przypomnijmy, w poniedziałek (19 lipca) zatrzymano Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu w rządzie Donalda Tuska i byłego szefa ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor. Decyzją sądu trafił do aresztu na trzy miesiące. Były polityk PO usłyszał zarzut kierowania w okresie od października 2016 r. do września 2019 r. zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Nowak jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy. W efekcie tych przestępstw miał uzyskać 1,3 mln zł. Razem z Nowakiem zatrzymano biznesmena Jacka P. oraz byłego dowódcę GROM Dariusza Z. "Możemy mieć do czynienia z wyjątkowym skandalem" "Ta sprawa jest bardzo dziwna" - stwierdził na antenie Polsat News przewodniczący PO Borys Budka. "Praca Sławomira Nowaka na Ukrainie skończyła się jesienią ubiegłego roku. Jeśli prawdą jest, że zarzuty dotyczą pracy na Ukrainie, a do de facto lipca Sławomir Nowak był podsłuchiwany, inwigilowany przez służby, to możemy mieć do czynienia z wyjątkowym skandalem. Mogło to służyć nie temu, by cokolwiek wyjaśnić w jego pracy na Ukrainie, ale po to, by mieć nasłuch na sztab wyborczy konkurenta politycznego" - stwierdził lider PO. "Jeżeli aresztowanie nastąpiło teraz, czyli praktycznie dwa tygodnie po wyborach prezydenckich, to prawdopodobnie możemy domniemywać, że był cały czas na podsłuchu" - ocenił Budka. Nowak "doradzał" w kampanii Trzaskowskiego Budka wyjaśniał, że Nowak był jedną z osób, które "doradzały i dzieliły się swoją wiedzą" w kampanii Rafała Trzaskowskiego. "Jeżeli prawdą jest to, co mówią niektóre media, że celem polskich służb nie było wyjaśnianie czegoś, co już dawno było zamknięte na Ukrainie, a monitorowanie przeciwników politycznych, w tym samego kandydata na prezydenta, to mamy rzecz bulwersującą i skandaliczną" - odkreślał Budka. Zdaniem polityka sprawą powinny zająć się służby.