Kolejna rozprawa ma się odbyć 9 października o godz. 14.00. Sędzia Łucja Oleksy-Miszczyk poinformowała, że pracownik Sądu Okręgowego w Warszawie podjął kilka prób doręczenia zawiadomienia. Przyjętą praktyką jest zostawianie powiadomień na drzwiach, ale pracownik sądu tego nie zrobił, bo - jak wyjaśnił w notatce służbowej - uczestnik postępowania mieszka na zamkniętym i strzeżonym osiedlu. Pracownik sądu udał się następnie do siedziby TVP przy Placu Powstańców Warszawy, gdzie powiadomiono go, że Samuel Pereira pracuje w budynku TVP przy ul. Woronicza 17. Tam odmówiono przyjęcia przesyłki dla Pereiry. Obecny na rozprawie Borys Budka wnioskował, aby uznać powiadomienie za doręczone. Przekonywał, że Samuel Pereira wie o tym postępowaniu, bo komentuje je w portalu społecznościowym. "Chełpi się tym, kpiąc z wymiaru sprawiedliwości i z nas wszystkich" - oświadczył poseł. Sędzia Oleksy-Miszczyk podkreśliła, że "oceny takiego zachowania powinno dokonać społeczeństwo". "Dostarczenie zawiadomienia o terminie rozprawy, odpisu wniosku czy pozwu, jest kwestią niezwykle istotną z punktu widzenia praworządności. To podstawowa gwarancja procesowa. Sąd musi mieć niebudzące wątpliwości dowody, że dokumenty dotarły do adresata" - dodała. Budka powiedział dziennikarzom po posiedzeniu sądu, że Pereira wie o tym, iż jest ta rozprawa. "Odnosił się do tego, po prostu jest człowiekiem tchórzliwym i boi się stanąć przed sądem. Skłamał w mojej sprawie, okłamał widzów TVP Info, wprowadził w obieg publiczny nieprawdziwą informację i teraz robi wszystko, by uniknąć trybu wyborczego" - zaznaczył. Sprawa wytoczona w trybie wyborczym Samuelowi Pereirze przez Borysa Budkę to druga sprawa przed gliwickim sądem, dotycząca informacji przekazywanych przez TVP Info na temat tzw. paragonu hańby. Zarzucił Budce kłamstwo 1 października podczas debaty w TVP Budka przedstawił paragon i opublikował na Twitterze post: "Oto paragon hańby tego rządu. Ponad 2000 zł dla dziecka po przeszczepie, które rodzice muszą wydać tylko dlatego, że ten rząd zamiast dofinansować służbę zdrowia woli wydawać na nagrody dla swoich ministrów". Na paragonie (noszącym datę 30 września br.) jest lek Valcyte, proszek do sporządzania roztworu doustnego; kwota opiewa na 2082 zł 36 gr. (dwa opakowania po 1041 zł 18 gr) - z pełną odpłatnością za lek. Minister zdrowia Łukasz Szumowski odpowiadał, że odpłatność ryczałtowa dla pacjenta za Valcyte wynosi 3 zł 20 gr, jeśli został przepisany zgodnie ze wskazaniem w wykazie refundacyjnym. "Lek dostępny jest w tej cenie, jeśli został przepisany zgodnie ze wskazaniem ujętym w wykazie refundowanych leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych" - podał resort zdrowia resort. Politycy PiS wskazywali, że paragon przedstawiał kwotę, którą trzeba zapłacić za ten lek, gdy recepta jest wystawiona ze stuprocentową płatnością bez refundacji. Szef portalu tvp.info napisał, na Twitterze, że dzwonił do apteki, w której wydano paragon i ustalił cenę leku. Zarzucił Budce kłamstwo. Z tego powodu Budka postanowił skierować wniosek w trybie wyborczym, domagając się sprostowania. W związku z paragonem poseł Budka, "jedynka" listy Koalicji Obywatelskiej do Sejmu w okręgu katowickim, złożył w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Gliwicach pozwy w trybie wyborczym przeciwko TVP, a także przeciw szefowi portalu tvp.info Samuelowi Pereirze. We wtorek rano sąd zdecydował, że Telewizja Polska ma sprostować informację, jakoby wiceszef PO Borys Budka podawał nieprawdziwą cenę leku Valcyte. Takie stwierdzenia godziły w dobre imię wnioskodawcy i podważały zaufanie do niego - uznał sąd, uwzględniając wniosek Budki. Sprawa była rozpoznawana w trybie wyborczym - sąd uznał, że materiały TVP zakwestionowane przez Budkę spełniały przesłanki agitacji wyborczej. Pełnomocniczka TVP zapowiedziała, że prawdopodobnie zostanie złożone zażalenie.