Jak przyznał, po 30 latach od Sierpnia 1980 roku w Polsce żyje wiele osób, które mogą czuć się niezadowolone z przebiegu zapoczątkowanych wówczas przemian w kraju. Jerzy Borowczak w sierpniu 1980 roku był pracownikiem Stoczni Gdańskiej. To on zainicjował protest na wydziale K-5 stoczni. Jak powiedział PAP, spośród wszystkich ówczesnych wydarzeń najsilniejsze emocje cały czas wywołuje w nim moment rozpoczynania strajku. - Pamiętam obawę, że jeśli ten strajk się nie uda, to mogę być aresztowany. Myślałem o moich kolegach, którzy poprą mnie w sile 10 - 15 osób i nic z tego nie wyjdzie. Bałem się, że spotkamy się w celi i będą mieli do mnie pretensje, że przeze mnie trafili do więzienia - powiedział. Jak dodał, drugim ważnym dla niego momentem była decyzja o zakończeniu strajku. - To było dla mnie straszne, miałem przed oczyma ludzi z ZTNK, Elektromontażu, Polifarbu, których przekonywałem, żeby nas popierali, bo my będziemy strajkować tak długo, aż oni podpiszą porozumienia ze swoimi dyrekcjami - powiedział. Według Borowczaka, wyjaśniając dziś, czym był Sierpień, należy przypomnieć dążenie jego uczestników do wolności i niepodległości. - Tych postulatów było 21, ale postulat możliwości tworzenia wolnych związków zawodowych wszystkim kojarzył się właśnie z wolnością i niepodległością. Uważaliśmy, że jeżeli będziemy mieli swoje związki zawodowe, to będzie sukces, będziemy mieli swoją reprezentację, będziemy mogli zabierać głos, będziemy mogli opiniować, wypowiadać się i to było dla nas najważniejsze - powiedział. Jego zdaniem, w obecnej Polsce, której kształt jest w pewnej mierze efektem wydarzeń z Sierpnia 1980 roku, większość Polaków czuje się dobrze, nie można jednak zapominać o tych, którzy zostali pozostawieni sami sobie. - Ci, którzy przeżyli likwidację PGR-ów, likwidację firm w czasach, gdy nikt nie zabezpieczył im odpraw, gdy nie zrobiono im szkoleń, gdy pozostawiono ich bez pomocy państwa. Oni mają prawo być niezadowoleni, że w wolnej Polsce spotkało ich tyle cierpienia - przyznał. W jego opinii, ludzie, którzy przyczynili się do Sierpnia 1980, cały czas są razem, działając dla dobra Polski. - Ci ludzie, którzy tworzyli Solidarność w Stoczni dalej są razem. Wystarczy spojrzeć na to, kto jest wśród członków Platformy Obywatelskiej: jest Bogdan Borusewicz, Antoni Mężydło, Jerzy Buzek, Piotr Żak, Bronisław Komorowski, Tadeusz Mazowiecki, blisko Platformy jest też Lech Wałęsa, był śp. Bronisław Geremek. My byliśmy cały czas razem i po Sierpniu nawet na chwilę się nie rozeszliśmy - podkreślił. Pytany o osoby spoza tego grona powiedział, że byli to ludzie, którzy mieli "inną wizję Polski". - Było parę osób, które "kombinowały" już w Stoczni, miały jakieś nadzwyczajne ambicje. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Ania Walentynowicz czy Gwiazdowe od pierwszych dni budowania Solidarności mieli inną wizję Polski i robili dla tej Polski raczej gorsze rzeczy niż lepsze - wyjaśnił. Według Jerzego Borowczaka, mniej huczne świętowanie tegorocznej rocznicy 30-lecia Porozumień Sierpniowych to efekt wydarzeń ostatnich miesięcy. - Gdy robiliśmy 25. rocznicę, odbiła się szerokim echem na całym świecie. W tym roku mieliśmy tragedię smoleńską, tragedię powodzi, a także kampanię wyborczą, która podzieliła Polaków. Trudno się dziwić, że ta 30. rocznica będzie bardziej cicha i bardziej smutna - powiedział.