Chodzi o publikowane przez "Wiadomości" fragmenty zeznań dwóch oficerów BOR, którzy 10 kwietnia mieli brać udział w uroczystościach w Katyniu. Według "Wiadomości" z zeznań tych wynika, że w chwili katastrofy polskiego Tu-154 na lotnisku w Smoleńsku nie było funkcjonariuszy BOR; grupa BOR-owców czekała na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych pasażerów Tu-154 w Katyniu. Kiedy funkcjonariusze dowiedzieli się o katastrofie, natychmiast pojechali na miejsce tragedii. BOR twierdzi jednak, że na lotnisku cały czas był funkcjonariusz Biura. - "Wiadomości" manipulują tymi informacjami. Cytowały zeznania oficerów, którzy czekali w Katyniu, wnioskując, że oznacza to nieobecność funkcjonariuszy BOR na lotnisku - powiedział dziś rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz. Jak dodał, dziennikarza przygotowującego materiał "nie interesowały" wyjaśnienia przedstawione przez Biuro. - Zadzwoniono do nas z pytaniem, czy podtrzymujemy swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące obecności funkcjonariuszy BOR na lotnisku (z którego wynikało, że na lotnisku byli - red.), nie mówiąc nic, że chodzi o treść zeznań - dodał rzecznik. Jak wyjaśnił, jeden z oficerów BOR był już kilka minut po katastrofie przy wraku samolotu, czekał bowiem na lotnisku. - Gdy usłyszał huk, pojechał samochodem na koniec pasa, bo we mgle nie widział, co się dzieje. Funkcjonariusze, którzy przyjechali z Katynia, znaleźli się na miejscu katastrofy w ciągu pół godziny, brali udział w zabezpieczeniu ciała prezydenta - dodał Aleksandrowicz. O planowanej skardze BOR napisała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Rzecznik TVP Jacek Snopkiewicz, zapowiedział na jej łamach, że zostanie ona potraktowana poważnie, "tak jak poważna jest sprawa".