Konrad Piasecki: Panie ministrze z tym, że to był najtrudniejszy z dotychczasowych tygodni tego rzędu, nie będzie się pan kłócił? Michał Boni: Myślę, że nie będę się kłócił i przypuszczam, że jak to z różnymi rządami bywa, na pewno będą jeszcze trudniejsze. Konrad Piasecki: Były kłótnie, były emocje, były groźby dymisji w tym tygodniu? Było bardzo dużo emocji, bo pojawiły się różne trudne rzeczy. Były dyskusje dotyczące różnego rodzaju rozwiązań i wybory ścieżki, jaką możnaby tę reformę zainicjować. Konrad Piasecki: Panie ministrze, ale jak to się dzieje, że ugrupowanie, które obiecywało w kampanii "Już niedługo będą nas leczyć dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki" po ponad 50 dniach, musi jednak w nerwach, jednak na kolanie, jednak na ostatnią chwilę opracowywać coś, co wydawało się być czymś, co powinno być w szufladzie, a nie rzeczą przygotowywana na ostatnią chwilę? Myślę, że nastąpiło takie przyspieszenie napięć związane z tym, że od pierwszego stycznia mamy nową organizację czasu pracy. Tego wcześniej nie było i nikt nie miał doświadczenia jak to organizować. Konrad Piasecki: Ale tych planów reformy nie powinno być w szufladzie? One nie powinny być wyciągnięte na stół po 5,10, 15 dniach rządzenia? Plany reformy pojawiły się stosunkowo szybko, jak na czas 50-dniowy. Proszę spojrzeć na lata 90., proszę spojrzeć na rząd, który powstał w 2001 roku, który plan reform miał w systemie ochrony zdrowia a skala problemów była tak bardzo podobna. Michał Kobosko: Czy w łonie tego rządu istnieją fundamentalne różnice, co do tego, jak reformować służbę zdrowia? Myślę, że jest bardzo głębokie przekonanie, żeby nie zaczynać reformy służby zdrowia od powiedzenia: "Rzucamy tyle i tyle pieniędzy do tego modelu, jaki dzisiaj istnieje i zastanawiamy się, co z tego wyniknie". Konrad Piasecki: Czyli nikt głośno nie mówi "Podnośmy składkę"? Nikt głośno nie mówi "Podnośmy składkę". Konrad Piasecki: A po cichu? Po cichu też nie, bo dominuje przeświadczenie, że najpierw trzeba ten model uporządkować i później zastanowić się nad tym, najpierw jakie są wewnętrzne rezerwy w tym systemie, a później zastanowić się nad tym, jak wraz z rozwojem cywilizacyjnym, choćby tym, że w ciągu 10 lat zwiększy nam się liczba pacjentów w systemie ze względu na to, że ten pierwszy powojenny wyż demograficzny będzie coraz bliżej wieku 60-65 lat i będzie potrzebował większego wsparcia ze strony ochrony zdrowia.