Jak mówił Boni, obraz sytuacji hydrologicznej kraju nie jest "radykalnie groźny". - Chciałem zaapelować do wszystkich o taki pełny stan gotowości, bo to nie jest powódź, to są podtopienia, ale one stwarzają punktowe zagrożenia - powiedział minister. Jak dodał, tam gdzie pojawiają się podtopienia, należy reagować na informacje samorządów i wzajemnie się ostrzegać. Ocenił, że obecna sytuacja hydrologiczna utrzyma się jeszcze przez pewien czas. Boni ostrzegł, że po południu i w nocy mogą pojawić się burze i przelotne deszcze. - One będą krótkotrwałe, ale intensywne - w niektórych miejscach do 20 litrów na metr kwadratowy - podał szef MAC. - Trzeba to monitorować i obserwować. Jak na razie pogoda sprzyja, bo wszyscy wiemy, że gdyby były duże deszcze, to zagrożenie byłoby o wiele większe - powiedział minister. Roztopy, które przyniosły większą wodę w Bugu, Narwi i ich dorzeczach, powodują różnego rodzaju problemy, ale służby są w gotowości - zapewnił. W kilku miejscowościach sytuacja była szczególnie trudna W kilku miejscowościach sytuacja była szczególnie trudna, np. w miejscowości Hanna, gdzie zalanych jest przeszło 2 tys. ha i trzeba było zamknąć oczyszczalnię ścieków, że by nie dopuścić do sytuacji, że ścieki rurami wrócą do mieszkańców - podał Boni. Natomiast w pobliskiej miejscowości tej samej gminie umocniono drogę, by można było zapewnić przewóz mleka z gospodarstw do mleczarni. Wcześniej w czwartek MAC poinformował w komunikacie, że sytuacja hydrologiczna stopniowo się stabilizuje i obecnie nie ma zagrożenia powodziowego. Obniżają się stany wód w miejscach, gdzie były wcześniej alarmowe, m.in. w Ciechanowcu poziom wody obniżył się już o 1,2 metra - mówił minister na konferencji. Pytany o to, czy monitorowana jest sytuacja na Bugu po stronie białoruskiej, m.in. w Brześciu, gdzie stare osadniki oczyszczalni ścieków zawierające niebezpieczne substancje leżą za wałem, tuż przy Bugu, zapewnił, że służby są w kontakcie ze stroną białoruską. "Nie ma zagrożeń po polskiej stronie. Monitoring jest stały" - Straż pożarna to monitoruje, informacje, które otrzymaliśmy mówią, że są w stałym kontakcie ze stroną białoruską, nie ma zagrożeń po polskiej stronie. Monitoring jest stały - powiedział minister. Oczyszczalnia ścieków w białoruskim Brześciu na Bugiem otrzymała pod koniec 2011 r. dofinansowanie z polskiego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Blisko 4 mln zł z NFOŚiGW przeznaczono na zakup i montaż do 2014 r. sześciu osadników. Polska dofinansowała przedsięwzięcie, bo lepsza praca oczyszczalni poprawia jakość wody w Bugu, m.in. Zalewu Zegrzyńskiego i ujęcia wody dla Warszawy. Oczyszczalnia jest w dużym stopniu wyeksploatowana, wymaga modernizacji i rozbudowy. Instalacja przyjmuje ścieki z miasta oraz zakładów przemysłowych z Brześcia oraz okolic. Wcześniej Fundusz za 1,6 mln zł kupił prasy filtrujące do odwadniania osadów powstających podczas oczyszczania ścieków, wykorzystywane do usuwania osadów przechowywanych w lagunach, w starorzeczu Bugu. Oczyszczalnia leży w prostej linii 300 metrów od koryta rzeki. Laguny od Bugu oddziela tylko wał przeciwpowodziowy. W lagunach gromadzono od początku istnienia oczyszczalni (od lat 60.) osady ściekowe, które zawierają szkodliwe substancje - m.in. metale ciężkie i toksyny. Gdyby nie polskie wsparcie, osady mogłyby spłynąć - w razie powodzi i przerwania wałów - w dół Bugu - do Zalewu Zegrzyńskiego i doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Wydobyty i sprasowany osad trafia na składowisko na poligonie, gdzie ma być przechowywany do czasu utylizacji tych osadów odpowiednia technologią. Oczyszczone ze szlamu nadbużańskie laguny wypełniane są piaskiem. Wsparcie dla Brześcia to jedyna umowa Funduszu poza granicami kraju. Brzeska oczyszczalnia uzyskała również dofinansowanie m.in. z Danii i Finlandii oraz od instytucji europejskich.