Sprawa dotyczy napaści na 57-letniego Prądzyńskiego przez Janusza M., do której doszło wieczorem 29 grudnia ub. roku we wsi Tuchomie k. Bytowa (Pomorskie). To rodzinna miejscowość Prądzyńskiego. Według pracującego do dziś w Stoczni Gdańskiej Ludwika Prądzyńskiego do pobicia doszło na terenie jego posesji. Poszkodowany zadzwonił o pomoc na policję i pogotowie ratunkowe. - Byłem zakrwawiony, poszarpany, złożyłem policji informację o przebiegu zdarzenia. Powiedziałem, że M. powiedział, że spali mi budynki i samochód. Na to policjanci oświadczyli, że musi spalić dom i samochód, ażeby mogli podjąć interwencję - napisał w liście skierowanym do komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku Prądzyński. "Policja odjechała, a mnie pozostawiono pobitego" Stoczniowiec dodał, że świadkami gróźb i braku reakcji ze strony funkcjonariuszy był sąsiad i jego dwóch znajomych. - Policja odjechała, a mnie pozostawiono pobitego, bez ochrony, nie mogłem pojechać z karetką pogotowia z uwagi na obawę, że sprawca spełni groźby spalenia moich obiektów. Nie zatrzymano sprawcy napadu, czuję się nadal zagrożony i zaskoczony brakiem reakcji policji na bezprawną napaść na moją osobę - czytamy w skardze Prądzyńskiego do pomorskiego szefa policji. Prądzyński ma złamany nos, przebywa na zwolnieniu lekarskim do 16 stycznia. Janusz M. wraz z kilkuosobową rodziną mieszka od 2008 r. w domu Prądzyńskiego bezpłatnie - za tzw. opiekę. W 2010 r. Prądzyński postanowił wymówić mężczyźnie wynajem, a następnie, gdy ten się nie zgodził, zaczął bezskutecznie naliczać czynsz. Według Prądzyńskiego Janusz M. odmówił opuszczenia domu i zaczął mu grozić, że spali mu posiadłość i auto. Pracownik Stoczni Gdańsk wielokrotnie informował o tych pogróżkach miejscową policję, ale ta - według jego relacji - nie podjęła żadnych kroków. "Skarga będzie rozpatrywana" - Skarga trafiła do wydziału kontroli komendy i będzie rozpatrywana. Policjanci wyjaśnią okoliczności tej sprawy w czasie nie dłuższym niż miesiąc - powiedziała rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku, komisarz Joanna Kowalik-Kosińska. P.o. rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Bytowie asp. Jarosław Juchniewicz poinformował PAP, że policjanci przekazali do miejscowego sądu ustną skargę Prądzyńskiego dotyczącą naruszenia jego nietykalności cielesnej. Dodał, że funkcjonariusze przyjęli także zawiadomienie Prądzyńskiego o kierowaniu pod jego adresem gróźb karalnych. Pod koniec lat 70. ub. wieku Ludwik Prądzyński był działaczem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. 14 sierpnia 1980 z inspiracji Bogdana Borusewicza Prądzyński wraz z dwoma innymi robotnikami - Jerzym Borowczakiem i Bogdanem Felskim - wywołał strajk w Stoczni Gdańskiej. Po kilku godzinach na jego czele stanął Lech Wałęsa. Historyczny protest zakończony 31 sierpnia podpisaniem Porozumień Sierpniowych dał początek powstaniu NSZZ "Solidarność". W stanie wojennym Prądzyński był internowany. Prądzyński jest honorowym obywatelem miasta Gdańska. W 2006 r. został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.