Z byłym eurodeputowanym PO rozmawialiśmy m.in. o tym, czy straszenie IV RP przestało już działać, a także o lekceważących słowach Andrzeja Olechowskiego. Michał Michalak, Interia: Dlaczego prezydent znalazł się w głębokiej defensywie, przy tak dużych wskaźnikach zaufania społecznego?Bogusław Sonik: - Już kiedyś to przerabialiśmy - że zaufanie społeczne nie przekłada się na głosy. Zbigniew Religa...- Również Jacek Kuroń. Dobre postrzeganie sprawowania funkcji niekoniecznie musi się przekładać w kampanii na taki sam odsetek głosów. Myślę, że tutaj źle to oszacowano, przygotowując tę kampanię.Należy pan do tych polityków Platformy, którzy są niezadowoleni ze sztabu Bronisława Komorowskiego?- Wie pan, nie mam styku ze sztabem centralnym i trudno mi to oceniać. Na poziomie regionalnym staram się zrobić to, co jest w moim środowisku możliwe.Jak widzi pan scenariusz tego, co wydarzy się w następną niedzielę. Jest pan optymistą czy raczej dominuje niepokój?- Raczej dominuje determinacja, aby jeszcze zmobilizować wszystkich, którzy mogą iść na wybory, a nie poszli w pierwszej turze. Przypominam sobie sytuację z wyborów w 2007 roku, kiedy nastąpiła taka mobilizacja, że były kolejki do lokali wyborczych i trzeba było chyba przedłużać ich otwarcie. Liczę, że powtórzy się tego typu sytuacja. - Te wskaźniki poparcia, o których mówiliśmy na początku, na wielu działały uspokajająco. Myśleli, że to będzie tylko formalność. To uśpiło czujność tych, którzy popierają Bronisława Komorowskiego, a w czasie wyborów pojechali gdzieś na wieś.Teraz obaj kandydaci uparcie organizują spacery, na których spotykają się z obywatelami. Czy zgadza się pan z takim wrażeniem, że Donald Tusk był jednak dużo lepszy w takim naturalnym kontakcie z ludźmi?- Rzeczywiście Donald Tusk wykazywał się talentem w wysłuchiwaniu ludzi. Przykładem choćby spotkanie z rodzicami dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Ale też trzeba wziąć pod uwagę, że Donald Tusk długo się uczył. Był szefem partii. To stanowisko wymuszało stały kontakt i stały udział w sporze, debacie przez wiele lat. - Bronisław Komorowski nie pełnił takich funkcji partyjnych, więc na pewno ma tutaj mniejsze doświadczenie. Natomiast też jest bardzo dobrym rozmówcą, potrafi ciekawie prowadzić rozmowy i zjednywać do siebie. Tylko, że pierwsza część kampanii w mniejszym stopniu była oparta na kontakcie bezpośrednim, a bardziej na zorganizowanych spotkaniach, gdzie na dodatek non stop dochodziło do krzyków różnych zorganizowanych grup. Teraz nie ma już tej agresji, z którą się spotykał, więc tutaj może się wykazać. Czasu jest mało, ale jeszcze pozostają debaty telewizyjne, które często przesądzają o wyniku drugiej tury.Jak odebrał pan słowa Andrzeja Olechowskiego, który dość lekceważąco powiedział, że inicjatywa "4 x TAK" (zebranie 750 tys. podpisów pod czterema postulatami PO w 2004 roku - przyp. red.) to było ćwiczenie dla aktywu partyjnego, żeby nie kisił się w domu?- Przez Olechowskiego raczej przemawia jakiś rodzaj rozgoryczenia. Tam, jak sięgam pamięcią, to był wielki entuzjazm przy tworzeniu Platformy i nie trzeba było nikogo namawiać, żeby ten entuzjazm przekuć w jakieś działania. - Druga sprawa, to że każda partia proponuje jakiś rodzaj przedsięwzięcia swoim członkom, żeby się umieli zorganizować, żeby nabrali doświadczenia w zbieraniu podpisów, w rozmawianiu z ludźmi, w argumentowaniu, w nakłanianiu tych ludzi. Samo w sobie to nie jest niczym złym, ale na pewno nie należy tego określać takimi słowami, jak to Olechowski zrobił.Czy postulat obniżenia wieku emerytalnego, który proponuje Andrzej Duda, jest możliwy do zrealizowania?- Ludzie po prostu chcieliby iść wcześniej na emeryturę i jeżeli ktoś im obiecuje, że będzie chciał to spełnić, to im się to podoba. Nie chcą wybiegać myślami, co będzie za 15-20 lat. Chcą zrealizować swoje marzenia na dziś. - Natomiast są możliwe różne warianty. Socjaliści francuscy po przejęciu władzy skorygowali to w ten sposób, że wprowadzili kryterium stażu. Jeżeli ktoś miał określoną liczbę przepracowanych lat, to niezależnie od wieku mógł iść na emeryturę. Jakieś korekty na pewno są możliwe, natomiast większym problemem jest brak pracy i trudność jej zdobycia.Czy straszenie IV RP przestało już działać? Czy perspektywa powrotu PiS-u do władzy ma jeszcze jakąś siłę oddziaływania na elektorat Platformy?- Na elektorat Platformy na pewno tak. Jeżeli sięgniemy do badań, to elektorat Platformy przesunął się wiekowo mocno w stronę 40+. To są ludzie, którzy pamiętają przebieg rządów IV RP. Ta pamięć na pewno motywuje ich, żeby głosować przeciw Prawu i Sprawiedliwości. Ale pojawił się w międzyczasie elektorat, który dorastał w czasach rządów obecnej koalicji. Ci młodzi wyborcy postulują: my chcemy dziś poprawy naszego życia, lepszych warunków pracy. Chcą odpowiedzi, chcą nadziei, że to może się stać.