Niedzielne wybory do Sejmu wygrało Prawo i Sprawiedliwość, na które głosowało 43,59 proc. wyborców. Drugie miejsce zajęła Koalicja Obywatelska z wynikiem 27,40 proc, a dalsze: SLD (12,56 proc. głosów), PSL (8,55 proc.) i Konfederacja (6,81 proc.). PiS będzie w najbliższej kadencji Sejmu dysponować 235 mandatami, KO - 134, SLD - 49, PSL - 30, a Konfederacja - 11. W Senacie natomiast dzięki tzw. paktowi senackiemu opozycji udało się zdobyć 51 mandatów. "Pakt senacki" to porozumienie, które zawarły: Koalicja Obywatelska (PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni), KW SLD (SLD, Lewica Razem, Wiosna) i PSL - Koalicja Polska (m.in. PSL i Kukiz'15). W ramach "paktu senackiego" w zdecydowanej większości okręgów opozycja wystawiła przeciwko PiS tylko jednego kandydata na senatora. Borusewicz pytany w środę przez dziennikarzy w Sejmie, czy jest gotowy objąć stanowisko marszałka Senatu powiedział, że żadnej deklaracji nie składa. "Trzeba szanować wszystkich innych, dzięki którym ja dostałem głosy. Bo dostałem głosy także dzięki temu, że szliśmy zblokowani; dostałem głosy na pewno ze strony SLD i PSL-u - zresztą podziękowałem im od razu po wyborach, pojechałem do ich sztabów wyborczych podziękować im za to" - podkreślił wicemarszałek Senatu. "Jeżeli byśmy mieli też umowę dotyczącą Sejmu, to byśmy wygrali" - ocenił Borusewicz. Pytany, czy Koalicja Obywatelska prowadzi rozmowy z PSL w sprawie marszałka Senatu, Borusewicz odparł, że nic w tej chwili nie może powiedzieć. Dopytywany, czy jest zwolennikiem stworzenia nieformalnego klubu opozycji w Senacie wicemarszałek Senatu powiedział: Wiadomo, że musimy ze sobą współpracować. Jeżeli mamy funkcjonować w tym otoczeniu, który będzie dla nas agresywne, można powiedzieć, że wrogie, to musimy ze sobą współpracować".