Siedem osób zostało obwinionych o wykroczenie przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji, polegające na blokowaniu przejazdu samochodów zmierzających na Wawel. Początkowo sąd wydał w ich sprawie wyroki nakazowe, skazując wszystkich obwinionych na kary grzywny w wysokości 300, 400 lub 500 zł. Wszyscy obwinieni wnieśli sprzeciwy od wyroku nakazowego. W wyniku tego sąd w październiku ub.r. postanowił umorzyć wszystkie postępowania. Uznał, że osoby obwinione nie dopuściły się wykroczenia, a ich działanie nie miało znamion społecznej szkodliwości. Uzasadniał też, że zgromadzenie nie naruszyło zasad określonych w ustawie o zgromadzeniach, nie zostało rozwiązane i do końca pozostało zgromadzeniem legalnym. Ponadto, miało spokojny charakter, a jego uczestnicy wykonywali polecenia policjantów; jedynie sporadycznie osoby blokujące stawiały opór bierny. Na to postanowienie zażalenie złożył Komendant Miejski Policji w Krakowie. Wskazał m.in., że zarzucone obwinionym czyny nie zostały dostatecznie opisane w postanowieniu, ponieważ brakowało opisu okoliczności ich popełnienia; ponadto, zarzucił bezpodstawne przyjęcie, że czyny te nie stanowiły wykroczenia. W połowie stycznia sąd okręgowy w wydziale odwoławczym uwzględnił te zarzuty i uchylił zaskarżone postanowienie. Uznał, że umorzenie sprawy na posiedzeniu było przedwczesne, ponieważ sąd w postępowaniu dowodowym powinien dokonać merytorycznej oceny zarzutów i dowodów wobec obwinionych. Sąd wskazał m.in. na wątpliwości dotyczące zarzutów i okoliczności ich popełnienia, jak i dwa sprzeczne stanowiska sądu w tej sprawie, dotyczące społecznej szkodliwości czynu. Na początku sąd wydał bowiem wyrok nakazowy w tej sprawie, a po sprzeciwach obwinionych - postępowanie umorzył. Dlatego sprawa powinna być wyjaśniona na rozprawie głównej - stwierdził. Prawie każdego 18. dnia miesiąca - w miesięcznicę pogrzebu pary prezydenckiej - Jarosław Kaczyński odwiedza grób brata i bratowej w krypcie Katedry Wawelskiej. Prezesowi PiS zwykle towarzyszą politycy i wysocy przedstawiciele władz państwowych. Trasę przejazdu policja odgradza barierkami, a pod Wzgórzem Wawelskim gromadzą się zarówno przeciwnicy takich uroczystości - protestujący przeciwko "upartyjnieniu Wawelu", jak i zwolennicy PiS-u. 18 grudnia ub.r. kilkadziesiąt osób próbowało zablokować wjazd polityków PiS na Wawel, m.in. Jarosława Kaczyńskiego i premier Beaty Szydło. Demonstrujący skandowali: "Wolność, równość, demokracja", "Solidarni z opozycją". Kilkanaście osób usiadło na podjeździe, potem niektórzy z nich się położyli; zostali usunięci siłą przez policjantów. Protestujący przeciwko polityce rządu blokowali także wyjazd z Wawelu samochodów, którymi podróżowali posłowie PiS, w kierunku pierwszego z aut rzucono jajka. Na murze otaczającym Wawel wyświetlano hasła: "Idź pan do diabła", "Mamy smoka i nie zawahamy się go użyć". Śledztwo w sprawie wydarzeń pod Wawelem z 18 grudnia ub.r. i podobnych z 18 marca i 18 kwietnia prowadziła krakowska prokuratura. Prokuratura badała m.in. możliwość publicznego znieważenia i pomówienia polityków i przedstawicieli władz przez manifestantów, stosowania przemocy w celu uniemożliwienia wjazdu na Wawel lub wyjazdu. Pod koniec stycznia prokuratura poinformowała o umorzeniu tego śledztwa. Jak podała, powodem umorzenia śledztwa był prywatny charakter wizyt polityków PiS i przedstawicieli najwyższych władz na Wawelu, niestwierdzenie przestępstwa ze strony manifestujących lub niewykrycie sprawców.