W piątek minister spraw zagranicznych poinformował, że ambasador w Argentynie zrezygnował ze stanowiska. Sam ambasador zdementował tę informację - pisze sobotni "Nasz Dziennik". Media donosiły, że Ryn zawdzięczał swoją nominację na ambasadora związkom z o. Tadeuszem Rydzykiem oraz kontrowersyjnym polonijnym biznesmenem z Urugwaju Janem Kobylańskim, jednym ze sponsorów Radia Maryja. Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości , nie można odwoływać ambasadorów "tylko z tego powodu, że reprezentują inną optykę polityczną, czy inny pogląd na świat niż obecnie obowiązująca linia polityczna". - Moim zdaniem jeżeli to (związki Ryna z Kobylańskim i Radiem Maryja - red.) byłby podstawowy i wystarczający powód, to jest to zły sygnał, dlatego, że Platforma podtrzymuje to, o czym mówiła w poprzednich latach, że władza podporządkowuje sobie służby dyplomatyczne pod swój program polityczny - powiedział w sobotę Poncyljusz w rozmowie w radiu TOK FM. Według , "Polska jako kraj powinna mieć reprezentantów Polski za granicą, a nie Radia Maryja, czy innej jakiejś frakcji czy opcji politycznej. Ambasador jest ambasadorem kraju i narodu, a nie jakiejś tam wąskiej grupy ideologicznej". - By budować dobry wizerunek kraju i szacunek do Polski na świecie, należałoby przyjąć zasadę - i my taką zasadę chcemy przyjąć - że nawet cień podejrzenia, zwłaszcza w takim zakresie, jaki pada właśnie na pana ambasadora Ryna powinien być wystarczającą przesłanką, żeby człowieka odwołać - uważa poseł PO. Z kolei według z SLD "to, co się dzieje wokół ambasadorów w ostatnich miesiącach, to jest rzecz niesłychana i obie strony: i urząd prezydenta, i minister spraw zagranicznych popełniają kolosalne błędy w tej sprawie, które się mszczą i będą się mścić". - Po pierwsze prezydent np. mianował kilku ambasadorów bez przesłuchania przed komisją spraw zagranicznych i to w tak ważnych krajach jak Stany Zjednoczone. Po drugie minister spraw zagranicznych nie może zaproponować swoich z kolei kandydatur, bo blokuje je urząd prezydencki - przypomniał Iwiński.