- Nie ma w tym nic złego, że odwołujemy się w tak ważnych sprawach (jak katastrofa smoleńska) do wsparcia ze strony naszych sojuszników - ocenił Błaszczak na konferencji prasowej w Warszawie, pytany o efekty wizyty Fotygi i Macierewicza w Waszyngtonie. W jego ocenie wyjazd polityków PiS do Stanów Zjednoczonych przyniósł efekty. Jak podkreślił, przede wszystkim nagłośnił sprawę katastrofy pod Smoleńskiem. - Powinniśmy odwoływać się do pomocy instytucji międzynarodowych. Przypomnę, że dzięki interwencji Komisji Europejskiej umowa gazowa z Rosją - niekorzystna dla naszego kraju - jednak została przynajmniej w części naprawiona - zauważył. Zwrócił uwagę, że na początku grudnia w Parlamencie Europejskim odbędzie się wysłuchanie publiczne dotyczące śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Sprawa jest na tyle bulwersująca, śledztwo jest tak fatalnie prowadzone - nie mamy wpływu na to, co dzieje się w Rosji - że odwoływanie się do instytucji międzynarodowych jest jak najbardziej uzasadnione - uważa Błaszczak. Szef klubu PiS był również pytany o ocenę tej wizyty, którą przedstawił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ powiedział w środę w TVN24, że nie zanosi się na to, by wizyta była rzeczą poważną. Jak powiedział, czuje się tym "upokorzony jako Polak i jako minister". - Rozumiem frustrację ministra Sikorskiego, bo to szef dyplomacji, która nie ma żadnych osiągnięć; to szef dyplomacji, która umniejsza wręcz pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej. Wolałbym, żeby zamiast się frustrować zajął się pracą, zajął się budowaniem silnej pozycji Polski w Europie i na świecie - powiedział Błaszczak. Politycy PiS udali się do USA z listem prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego do republikańskich kongresmenów z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Spotkali się z republikańskim kongresmenem z Kalifornii Daną Rohrabacherem, członkiem komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów.