Reklama
Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Błaszczak w RMF FM: Jarosław Kaczyński ma obowiązek oceniania polityków PiS

​- Premier Kaczyński jest liderem PiS, więc ma prawo, a raczej obowiązek, żeby oceniać działalność, funkcjonowanie polityków PiS - mówił minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM, pytany o piątkową wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w RMF FM dotyczącą ministra obrony Antoniego Macierewicza.

Mariusz Błaszczak
Mariusz Błaszczak/Jan Bielecki/East News

Krzysztof Ziemiec: Jak odebrał pan wczorajsze słowa Jarosława Kaczyńskiego o Antonim Macierewiczu?


Mariusz Błaszczak: Premier Kaczyński jest liderem Prawa i Sprawiedliwości, więc ma prawo, a wręcz obowiązek, żeby oceniać działalność, funkcjonowanie polityków Prawa i Sprawiedliwości - i w tych kategoriach właśnie była ta wypowiedź.

Była ostra? Niektórzy twierdzą, że tak ostrych słów pod jego adresem jeszcze nie było.


- Pan premier Jarosław Kaczyński jest politykiem zdecydowanym, cała jego aktywność polityczna to jest aktywność człowieka, który nazywa rzeczy po imieniu.

Odebrał pan to jako takie ostrzeżenie, żółtą kartkę?

- Nie, odebrałem jako ocenę, ocenę działalności. Zresztą na kongresie Prawa i Sprawiedliwości kilka miesięcy temu premier Kaczyński również mówił o podciąganiu taborów, mówił o tym, że nie zawsze wszystko działa tak, jak działać powinno. To rola lidera partii rządzącej, żeby pokazywać, gdzie są błędy, i żeby wymuszać naprawienie tych błędów.

To, co pan teraz powiedział, koresponduje z wczorajszym wywiadem Beaty Szydło, która też sugerowała, że coś w rządzie nie funkcjonuje. Czy to oznacza, że jest czas na zmiany? Wiosenne porządki?

- Ocena należy do pani premier, jeżeli chodzi o pracę ministrów. Ja oceniam na co dzień pracę moich zastępców i komendantów służb, które nadzoruję jako minister spraw wewnętrznych i administracji. To jest zupełnie naturalne i oczywiste.

Czuje pan, że coś się może wydarzyć? Jest na korytarzach mowa o tym czy nie?

- Ja przede wszystkim staram się pokazywać opinii publicznej osiągnięcia rządu Prawa i Sprawiedliwości. Wczoraj byłem w Kolnie. 11-tysięczne miasto, budżet roczny 36 mln złotych i uwaga: powiększony o 6 mln złotych ze względu na program 500+. Te dodatkowe 6 mln złotych, które wpływają na dzieci przez budżet miasta Kolna, to pieniądze, które zostają w tym mieście, które nakręcają gospodarkę, są wydawane przecież na podstawowe potrzeby, na żywność, na ubranie - to jest takie koło zamachowe gospodarki. Zresztą wskaźniki gospodarcze są bardzo dobre. Najniższe w historii bezrobocie w Polsce - teraz, za rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Beata Szydło mówiła też wczoraj o tym, że potrzebna jest praca i pokora. I tak myślę sobie, kiedy słyszę te słowa i kiedy słyszę o kolejnych wypadkach rządowych limuzyn, że tej pokory trochę brak czasami.

- Pokora - rzeczywiście, praca i pokora jak najbardziej. Miejmy świadomość tego, że kiedy byśmy spojrzeli na liczbę wypadków drogowych, kolizji drogowych - ona jest duża. Zresztą, kiedy podsumowywałem pracę policji, również tej policji drogowej, to ten wskaźnik nie satysfakcjonuje nas i polskiej policji. Zwiększamy liczbę patroli na drogach, np. przyjęliśmy zasadę - mówiłem o tym z komendantem głównym - że patrole drogowe nie mają się chować po krzakach, tylko mają być widoczne dla ludzi.

Cały czas niestety się chowają.

- Ale to się zmienia. Jest wyraźne polecenie komendanta głównego, żeby było inaczej, żeby kierowcy widzieli, że jest policja, która czuwa nad bezpieczeństwem.

Tylko czym innym, panie ministrze, jest, jeśli tych wypadków rządowych limuzyn jest za dużo, a czym innym, jeśli one jeżdżą na sygnale, nie mając do tego uprawnień.

- Rzeczywiście, tak. To oczywiście jest niedopuszczalne. Wszystkie te działania muszą być oparte na podstawie prawa.

Wyciągnie pan jakieś konsekwencje?

- To nie jest moja dziedzina, dlatego że mówimy o Żandarmerii Wojskowej, a więc mówimy o Wojsku Polskim.

To ostatni wypadek, ale wcześniej były z udziałem BOR-owców, a to są pana kompetencje.

- Tak, rzeczywiście, jest przygotowana ustawa - już rozpoczęliśmy pracę nad nią, trafiła do uzgodnień wewnątrzresortowych - nowa ustawa, która zmieni BOR dogłębnie. Ale nie chciałbym, żeby nasi słuchacze mieli wrażenie, że jest to konsekwencją tych wypadków z udziałem Biura Ochrony Rządu. Nie - my przygotowywaliśmy tę ustawę wtedy, kiedy objęliśmy rządy w Polsce. Dlaczego? Dlatego, że BOR wymaga dogłębnej zmiany, a podam tylko jeden powód: katastrofa smoleńska.

Pani premier zawsze mówiła, że ma zaufanie do szefa BOR-u.

- Tak, ale tu chodzi o strukturę, tu chodzi o niedofinansowanie, zaniedbania narosłe latami, np.  gigantyczna liczba nadgodzin, jaką mają funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, wakaty wśród funkcjonariuszy BOR - a więc nabór, brak szkoleń czy też ograniczona liczba szkoleń. W roku 2016 było ich dużo, dużo więcej niż w latach poprzednich. To wszystko wymaga zmiany.

To na jakim etapie jest teraz ta reforma, którą pan zapowiedział kilka dni temu zaledwie?

- Tak, projekt ustawy jest gotowy, trafił do uzgodnień wewnątrzresortowych - 2 tygodnie, potem międzyresortowe uzgodnienia i trafi do rządu. Zmieniamy też nazwę. To będzie nowa formacja. Zwracam się przy okazji do naszych słuchaczy: jeżeli państwo mają propozycje, to jesteśmy na to otwarci.

To nie jest prima aprilis?

- Nie, to jest poważnie. Dziś rzeczywiście 1 kwietnia, ale poważnie proszę: jeżeli państwo mają propozycje, to jesteśmy na nie otwarci.

Myślę, że słuchacze zaleją listami pana ministerstwo. Jarosław Kaczyński mówi też o potrzebie przewietrzenia samorządów. Jak pan patrzy na wynik referendum w Legionowie - bliskie pana sercu miasto - wszyscy powiedzieli: Nie chcemy tego przewietrzania.

- Kiedy patrzę na zaangażowanie włodarzy Legionowa w kampanię referendalną, to i tak ten wynik nie był zaskakujący. Zainwestowano olbrzymie pieniądze, ale też posługiwano się informacjami, które można by określić jako manipulację. Jeżeli prezydent Legionowa mówi o tym, że po wejściu ustawy metropolitalnej sprawy urzędowe, np. rejestrację samochodów, trzeba będzie załatwiać w Warszawie, to mówi po prostu nieprawdę.

I myśli pan, że ludzie dali się na to nabrać i tylko dlatego zagłosowali na "nie"?

- Nie, ja uważam, że to wszystko kształtuje opinię, natomiast jest wiele nieporozumień. Zresztą referendum było przedwczesne. Najpierw ustawa - projekt ustawy nie był dokończony.

A może to nie było przedwczesne, może Jacek Sasin przedwcześnie powiedział coś, co nie było uzgodnione, i coś, co nie jest dla ludzi dobre?

- To były konsultacje - chyba że potraktowalibyśmy to referendum jako etap konsultacji, ale nawet wtedy, nawet wtedy najpierw wypracowujemy projekt, a potem poddajemy (go) konsultacjom, a nie odwrotnie. Zresztą w sprawie metropolii warszawskiej włodarze Legionowa bardzo często zmieniają zdanie. Jeszcze w 2015 roku opowiadali się "za", za tym, żeby stworzyć metropolię warszawską - dziś są przeciwni. Mogę to powtórzyć, już gdzieś to powiedziałem, że w mojej ocenie zmieniają zdanie w tempie, w jakim pani Gronkiewicz-Waltz zwraca kamienice. No tak to jest.

Ale jest też kolejne miasto podwarszawskie, Podkowa Leśna: 4 czerwca, symbolicznego dnia chcą też zrobić referendum i też nie chcą być włączeni w wielką stolicę.

- To jest w moim przekonaniu brak informacji dotyczącej tego, czym ma być metropolia warszawska. Jest takie stowarzyszenie Metropolia Warszawska, na czele którego stoi Marcin Święcicki, poseł PO. I kiedy sobie wejdziemy na stronę internetową tego stowarzyszenia i przeczytamy, jakie są założenia, jakie są cele, to one są takie same, o jakich mówi Prawo i Sprawiedliwość - tylko to jest walka polityczna, to jest po prostu ta totalna opozycja, która jest zakodowana na "nie", która mówi, że jej się wszystko nie podoba. Tak jest w Polsce.

A czy to nie jest tak, że Prawo i Sprawiedliwość, mam wrażenie, nie do końca ma wyczucie społecznych nastrojów? Ludzie w Polsce chyba nie do końca chcą takich zmian, nie do końca chcą dwukadencyjności. Obawiają się, że ci, których lubią i znają, odejdą, a na ich miejsce przyjdą ci, którzy nie do końca się sprawdzą. Może to też jest wynik tych sondaży, które ostatnio dla waszej partii nie są korzystne?

- Jeżeli popatrzymy na podejście ludzi wobec tych, którzy sprawują władzę od wielu kadencji, jeżeli popatrzymy na nadużycia, na sitwy lokalne, kliki lokalne, to przecież ludzie są temu przeciwni. Ja bardzo dużo jeżdżę po Polsce, spotykam się z ludźmi i słyszę takie komentarze, że nie ma szans na to, żeby się przeciwstawić burmistrzowi czy wójtowi. Jeżeli kandyduje ktoś, kto jest na przykład nauczycielem, kto ma poparcie, to jeżeli przegra w tych wyborach, będzie musiał zmienić pracę.

To dlaczego opozycji rośnie, a wam spada?

- Na to zbiera się wiele przyczyn, długo musielibyśmy na ten temat rozmawiać. Ja uważam, że przede wszystkim moim obowiązkiem, jako ministra, jest pokazywanie dorobku rządu. Na przykład program modernizacji służb mundurowych, to jest konkret; na przykład przywrócenie do życia 48 posterunków policji, wprowadzenie mapy zagrożeń bezpieczeństwa - 260 tys. zgłoszeń, 35 proc. potwierdzonych, to jest 70 tys. zgłoszeń, które byłyby niewykryte przez policję.

Ciekawe czy potwierdzą to kolejne sondaże i co one powiedzą, komu urośnie, a komu spada.




RMF FM

Więcej na ten temat

Zobacz także