Błaszczak, pytany, ile Polska jest gotowa zapłacić za niewpuszczenie uchodźców, odpowiedział, że "to nie jest wcale przesądzone, że zapłaci". Dodał, że "życie ludzkie jest bezcenne". "Pojawiłoby się prawie 12 tys. (uchodźców), bo na tyle zgodziła się (poprzednia premier) Ewa Kopacz i Teresa Piotrowska (minister spraw wewnętrznych w rządzie Ewy Kopacz - PAP), potem z tej społeczności po kilku latach jest kilkadziesiąt tysięcy, potem kilkaset tysięcy, potem kilka milionów. Te społeczności tworzą zamknięte enklawy, które są naturalnym zapleczem terrorystycznym" - powiedział minister. "Zachód Europy nie ma pomysłu, jak sobie z tym problemem poradzić; w ostatni czwartek byłem w Luksemburgu na rozmowach z ministrami spraw wewnętrznych. Wie pan, jaki pomysł mają ważni politycy Zachodu Europy? Otóż chcą integrować poprzez sport - bojowników muzułmańskich, tych, którzy są gotowi zabić siebie i innych, chcą integrować przez sport" - powiedział. "Inny ważny polityk Zachodu Europy powiedział tak: że trzeba jakąś opracować koncepcję intelektualną dotyczącą integracji. Ja odpowiedziałem, że taka koncepcja powstała 2000 lat temu, nazywa się chrześcijaństwo" - relacjonował minister. "Ta koncepcja dotyczy godności człowieka, pozycji człowieka. Karol Młot w VIII w. zatrzymał nawałę muzułmańską we Francji. (...) Integracja poprzez sport nie będzie prowadziła do powodzenia tego projektu" - powiedział Błaszczak. Manifestacje a kontrmanifestacje miesięcznicy smoleńskiej Ci ludzie próbowali zabrać uczestnikom tych uroczystości prawo do demonstrowania - powiedział we wtorek w radiu ZET szef MSWiA Mariusz Błaszczak, komentując kontrmanifestację wobec miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Błaszczak powiedział, że w sobotę czuł "smutek z powodu działań grupy (ludzi), którzy próbują odebrać mi prawo do tego, żebym obchodził uroczystości wspomnieniowe tych, którzy polegli 10 kwietnia 2010 r., w jaki sposób chcę". "Ci ludzie próbowali zabrać mnie i innym uczestnikom tych uroczystości prawo do demonstrowania" - zaznaczył. Po sobotnich wydarzeniach policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. Siedem osób będzie odpowiadać za złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego podczas miesięcznicy smoleńskiej, a dziesięć osób - za wykroczenia, m.in. zakłócanie spokoju oraz przeszkadzanie w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia. Wśród kontrmanifestujących był Władysław Frasyniuk, który odpowie z naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza "Kiedy szliśmy, odmawialiśmy różaniec od katedry aż pod Pałac Prezydencki. To jest niewątpliwie akt religijny" - ocenił Błaszczak. "Na wysokości kościoła św. Anny usiedli na ulicy i próbowali zablokować uroczystość, akt religijny, odmawianie różańca jest aktem religijnym; więcej - oni krzyczeli: do kościoła, tak jak za komuny: do krypty. (...) Dziś ich zdaniem - oni są mniejszością - chrześcijanin nie może publicznie odmawiać różańca" - powiedział. "Mogą być satanistami, mogą być kimkolwiek chcą, ale niech nie odbierają innym ludziom prawa do tego, żeby mogli zachowywać się w sposób taki, jaki uważają za właściwy" - powiedział minister. Frasyniuk złamał prawo? Ocenił, że środki użyte w sobotę przez policję były adekwatne do sytuacji. Przypomniał, że gdy za rządów PO-PSL Solidarność demonstrowała przeciw podwyższeniu wieku emerytalnego, "wtedy policja była w rynsztunku bojowym - z tarczami, z pałkami". "W sobotę policjanci byli bez rynsztunku. (...) To dobrze o nich świadczy, dlatego że nie byli agresorami" - zaznaczył. Minister podkreślał, że to sąd zadecyduje, czy Frasyniuk złamał prawo. "Natomiast (Frasyniuk) usłyszał zarzut i niewątpliwie zgromadzenie, które szło Krakowskim Przedmieściem, było legalne, a zgromadzenie jego było nielegalne" - powiedział Błaszczak.