Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji podczas porannej audycji w Radiu Zet został zapytany o pomysł referendalny prezydenta Andrzeja Dudy.Prezydent podczas uroczystości w święto Konstytucji 3 maja, powiedział, że chce, aby w sprawie konstytucji odbyło się w przyszłym roku referendum - gdy przypada 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Podkreślił, że naród polski powinien się wypowiedzieć co do przyszłości ustrojowej swojego państwa, na temat m.in. roli prezydenta, Sejmu, Senatu. W wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "wSieci" prezydent powiedział, że referendum mogłoby się odbyć 11 listopada 2018 r. albo w tym okresie. "Wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość poprze projekt prezydenta" - odparł szef MSWiA. Wyraził nadzieję, że projekt ten zostanie poparty przez cały Senat, nie tylko przez senatorów PiS. Błaszczak dodał, że Duda jest prezydentem wszystkich Polaków, jednak "widzi takich, którzy tego nie chcą". "Na przykład 10 maja widziałem takich, którzy bardzo nie chcą" - mówił. 10 maja przed Pałacem Prezydenckim odbyły się obchody 85. miesięcznicy upamiętniającej katastrofę smoleńską, którym towarzyszyła kontrmanifestacja. Doszło do przepychanek, miała zostać naruszona m.in. nietykalność cielesna funkcjonariusza policji oraz jednego z uczestników miesięcznicy, b. działacza opozycji antykomunistycznej, szefa warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej" Adama Borowskiego, który twierdzi, że po zakończeniu uroczystości został uderzony przez jednego z kontrmanifestantów. Minister powiedział, że "kontrmanifestacje nie były legalne". Jak podkreślił, były dwie legalne manifestacje - jedna na Skwerze Hoovera, a druga przy Krakowskim Przedmieściu na wysokości tzw. "Domu Bez Kantów". Błaszczak tłumaczył, że manifestacja jest legalna wtedy, gdy zostanie zarejestrowane konkretne miejsce, w którym się odbywa. "Ci, którzy zostali wylegitymowani, są podejrzani o (...) zakłócanie legalnej manifestacji, legalnego zgromadzenia jakim była procesja z archikatedry warszawskiej pod Pałac Prezydencki" - tłumaczył. "10 maja ludzie, którzy chcą odebrać prawo innym do zgromadzeń, zakłócali mszę św. w katedrze. To jest przekroczenie kolejnej bariery w kościele" - ocenił szef MSWiA. Jego zdaniem, kontrmanifestanci to ludzie "chorzy z nienawiści". Zdaniem ministra "demokracja polega na tym, że każdy ma prawo do organizowania swoich zgromadzeń, każdy ma prawo do ogłaszania swoich poglądów, ale nie ma prawa do ograniczania swobód innym". "Niech będzie kontrmanifestacja, ale bez blokowania, oddalona o te 100 metrów, które jest w ustawie o zgromadzeniach" - dodał. Minister podkreślił, że policja zajmuje się wszystkimi sprawami i wszystkimi doniesieniami ws. zajść podczas manifestacji. Błaszczak poruszył także temat ograniczenia kadencyjności w samorządach. PiS proponuje, żeby wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogli pełnić swoje funkcje maksymalnie przez dwie kadencje. Zmiana miałaby obowiązywać już od najbliższych wyborów samorządowych w 2018 r. Jak tłumaczył, są wątpliwości co do momentu, od którego miałyby sie liczyć ustawowe ograniczenia - od przedostatnich wyborów samorządowych (z 2010 r.), czy dopiero od najbliższych, które będą w 2018 r. Podkreślił, że obecnie toczy się na ten temat dyskusja. "Są podnoszone uwagi dotyczące oceny konstytucyjności - albo nie - takiego projektu, oczywiście ostatecznie decyduje o tym Trybunał Konstytucyjny, ale my słuchamy tego, co mówi społeczeństwo, co mówią politycy i wyciągamy z tego wnioski" - powiedział minister. Wyraził nadzieję, że dwukadencyjność zostanie poparta nie tylko przez większość Prawa i Sprawiedliwości, lecz także przez cały Sejm. Zdaniem Błaszczaka, dwukadencyjność powinna zostać wprowadzona, "żeby rozbić układy lokalne, które dławią aktywność ludzi". Dodał, że "chociażby dla higieny władzy dobrze jest, kiedy władza się zmienia". Szef MSWiA wspomniał także, że w związku z falą cyberataków w Europie, odbyło się posiedzenie międzyresortowego zespołu ds. zagrożeń terrorystycznych. "Temat jest gorący, natomiast służby nie raportowały realnych zagrożeń w Polsce" - powiedział. Dodał, że dzięki ustawie antyterrorystycznej o ponad 60 proc. spadła liczba fałszywych sygnałów o podłożeniach ładunków bombowych. "Dzięki temu, że jest obowiązek rejestrowania kart przedpłaconych i to jest sukces rządu" - przekonywał.