- Pani Ewa Kopacz atakuje, jest arogancka i agresywna - stwierdził poseł. Dodał, że PiS może rozmawiać, ale dopiero wtedy, kiedy Ewa Kopacz przyzna, że "mamy do czynienia ze skandalem i kompromitacją", a także zgodzi się na to, żeby sprawę liczenia głosów w wyborach samorządowych wyjaśnić. Jego zdaniem premier Ewa Kopacz nie tylko mówi, że nic się nie stało, ale jeszcze atakuje tych, którzy domagają się wyjaśnienia. W liście odczytanym podczas wczorajszej konwencji PO w Warszawie Ewa Kopacz napisała między innymi, że kontestowanie wyników wyborów to próba niszczenia fundamentów demokracji. Zaznaczyła przy tym, że winni kompromitacji PKW przy liczeniu głosów powinni ponieść konsekwencje zgodne z prawem. Zdaniem Mariusza Błaszczaka, z porównania ostatnich wypowiedzi Ewy Kopacz z wypowiedziami "rzecznika junty generała Jaruzelskiego" Jerzego Urbana wynika wyraźne podobieństwo. Wyjaśnił, że polega ono na nazywaniu opozycji tymi, którzy burzą ład demokratyczny i konstytucyjny. - Za PRL-u też podobno była demokracja, tylko socjalistyczna i przeciwko temu protestowaliśmy - tłumaczył poseł dziennikarzom. Jego zdaniem z wypowiedzi premier Kopacz wynika, że opozycja ma tylko siedzieć cicho, milczeć i godzić się na wszystkie nadużycia, z którymi mieliśmy do czynienia podczas liczenia głosów. Rzeczniczka rządu Iwona Sulik zarzuciła prezesowi PiS antagonizowanie społeczeństwa. Jej zdaniem, przywoływanie Jerzego Urbana bierze się stąd, że Jarosław Kaczyński nie potrafi wyjść z epoki PRL-u.