- Niestety, aby turysta mógł w 100 procentach czuć się bezpiecznie musi mieć przy sobie nadajnik współpracujący z systemem. Takie urządzenie kosztuje około 1000 zł. Nie jest to tania rzecz i na pewno nie wszyscy go będą posiadać. Posiadają go wytrawni turyści, którzy chodzą po górach w zimie - tacy, którzy wiedzą, że jest to dla nich ratunek - powiedział naczelnik Bieszczadzkiej Grupy GOPR Jerzy Żak. - Niekiedy GPS może zastąpić zwykły telefon komórkowy. Kilka informacji o miejscu, w którym zgubiliśmy szlak, wystarczy aby pomoc dotarła na czas. W Bieszczadach ten telefon działa praktycznie wszędzie. Wystarczy zadzwonić pod numer alarmowy 112 i policja powiadamia nas o sygnale - mówi Żak. Ratownicy mają nadzieje, że dzięki nowej technologii wielogodzinne akcje ratunkowe odejdą w niepamięć.