Jak wyjaśniał Biernacki, w całej aferze politycy pojawili się przy okazji i robili trochę za "jelonków". - Celem operacji była sfera biznesu, wielkie transakcje, które mogły się odbywać w tym czasie i giełda - wskazywał były minister sprawiedliwości. Jednocześnie podkreślił, że cała sprawa powinna zostać jak najszybciej wyjaśniona, bo w przeciwnym wypadku "pojawią się nowe taśmy". Biernacki odniósł się również do publikacji dzisiejszej "Gazety Wyborczej", która postawiła pytanie dotyczące tego, czy główny podejrzany w aferze podsłuchowej, czyli Marek Falenta to informator służb specjalnych. - Nie wierzę w to - podkreślił i jednocześnie dodał, że takie doniesienia wychodzą od samego Falenty. "Nikt nie ujawnia agentów" Dziś przed komisją do spraw służb specjalnych ma stanąć szef CBA Paweł Wojtunik. Pytanie w sprawie związków Falenty z CBA może usłyszeć, ale odpowiedzi na nie - jak przekonuje Marek Biernacki - nie udzieli. - Takie pytanie jest niestosowne, a każda odpowiedź jest złą odpowiedzią. Nikt nie ujawnia agentów - podkreślił. Sprawa cały czas pozostaje w polu zainteresowanie prokuratury, a sam Falenta zapewnia, że jest niewinny. Jednak zarzuty mu postawiono. Podobnie jak trzem innym powiązanym z nim osobom: jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. "Gazeta Wyborcza" informowała wcześniej, że Falenta miał kupić nagrania od kelnerów i przekazać je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost". W tym miał mu pomagać Rybka. Śledztwo w sprawie afery podsłuchowej Z informacji , jakie przekazała prokuratura wynika, że w śledztwie dotyczącym afery taśmowej przesłuchano 59 osób, których rozmowy były nielegalnie nagrywane. Spośród nich 31 złożyło wniosek o ściganie sprawców i ma status osoby pokrzywdzonej. Obecnie śledczy weryfikują wyjaśnienia złożone przez podejrzanych. Prokuratura czeka na wyniki prowadzonych przez biegłych badań nośników informatycznych. Od treści tych opinii uzależnione będą dalsze czynności śledcze. W związku z treścią ujawnionych nagrań trwa jeszcze jedno śledztwo. Dotyczy ono podsłuchanej rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Nie skończyło się na jednej taśmie... Przypomnijmy, że cała afera wybuchła w czerwcu 2014 roku po tym, jak tygodnik "Wprost" ujawnił, że ktoś nielegalnie nagrał spotkania ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki i byłego ministra transportu Sławomira Nowaka. Potem okazało się, że podsłuchanych rozmów jest więcej i w kręgu podejrzeń znaleźli się były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, były minister finansów Jacek Rostowski, była wicepremier Elżbieta Bieńkowska oraz szef CBA Paweł Wojtunik. Finału jak na razie doczekało się śledztwo w sprawie podsłuchanej rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Prokuratura nie dopatrzyła się w tym wypadku ani przekroczenia uprawnień, ani niedopełnienia obowiązków. DG