Dzisiejsza "Rzeczpospolita" napisała, że "jeśli sąd do końca 2015 r. nie orzeknie w sprawie infoafery, co jest prawie niemożliwe, to najprawdopodobniej stracimy kilkaset mln euro". Zdaniem Bieńkowskiej, z tego powodu pieniądze Polsce nie zostaną odebrane. - My na pewno pieniędzy nie stracimy, natomiast rzeczywiście, czas jest niewielki i wiadomo jak wyglądają u nas sprawy sądowe, w związku z tym trzymamy rękę na pulsie - wyjaśniła wicepremier. Dodała, że w tej sprawie jej resort jest w bezpośrednim kontakcie z Komisją Europejską. - Tam gdzie się da wyjaśnić, to bez argumentów, że czekamy na rozstrzygnięcia sądowe, to wyjaśniamy. Myślę, że te pieniądze będą uruchomione - podkreśliła. Oceniła, że w tej sprawie możliwe są różne scenariusze. - Może być taka konieczność, że będziemy w tym i w przyszłym roku te pieniądze przesuwać na inne projekty. Pieniędzy nie stracimy, stracimy być może możliwość przez takie działania finansowania niektórych projektów, które mieliśmy w planach - zaznaczyła. Bieńkowska przypomniała, że to nie Komisja Europejska zablokowała te środki, a Polska. - Zawsze dobrze jest, jak kraj sam pokaże, że jego system kontroli, audytu i wychwytywania nieprawidłowości działa - wyjaśniła. "Trudno sobie wyobrazić, aby śledztwa nie przedłużono" Prok. Waldemar Tyl z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie "infoafery", powiedział, że jest ono obecnie przedłużone do 7 lipca tego roku. - Jest ono na tyle wielowątkowe, że trudno sobie wyobrazić, aby nie było ono przedłużone - oświadczył. Podkreślił, że prokuratura jest np. uzależniona od takich czynników obiektywnych, jak zamówione opinie biegłych ws. zabezpieczonych nośników informatycznych - na co trzeba długo czekać. Jednocześnie Tyl nie wykluczył, że jakieś cząstkowe wątki całej sprawy można będzie zamknąć aktem oskarżenia. Nie chciał spekulować ani kiedy mogłoby to nastąpić, ani czy sąd zdążyłby wydać prawomocny wyrok przed końcem 2015 r. Pod koniec listopada ws. korupcji m.in. w Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA prokuratura postawiła 27 zarzutów 22 osobom, wśród nich b. wiceszefowi MSWiA, wiceszefowi GUS, urzędniczce z MSZ i przedstawicielom firm informatycznych. Trzy osoby aresztowano. Od 2011 r., od kiedy prokuratura i CBA prowadzą śledztwo dotyczące korupcji przy przetargach w CPI i Komendzie Głównej Policji oraz prania pieniędzy pochodzących z łapówek, zarzuty usłyszało 38 osób. W toku postępowania zebrano też dowody przestępstw związanych z zamówieniami także w innych instytucjach, w tym MSZ i GUS. Wśród zatrzymanych są przedstawiciele firm informatycznych i osoby, które pełniły funkcje publiczne. Do pierwszych zatrzymań doszło w październiku 2011 r. Aresztowano wtedy b. dyrektora CPI Andrzeja M., jego żonę oraz szefa jednej z firm Janusza J. podejrzanego o wręczenie łapówki za wygraną w przetargu dotyczącym informatyzacji.