Prokuratorzy zauważyli, że jest coraz więcej zgłoszeń o łamaniu praw pracowniczych w sklepach "Biedronki", i to z całego kraju. Dlatego szef Prokuratury Krajowej podjął decyzję o ogólnopolskim śledztwie w tej sprawie. Karol Napierski nie wyklucza, że taka może być polityka firmy. - Jak wiadomo, te działania powielają się w różnych jednostkach sprzedaży. Być może są to działania przewidywane, nie chcę powiedzieć sterowalne przez kierownictwo firmy. Karol Napierski niczego nie przesądza, ale - jak podkreśla - warto przyjrzeć się bliżej "Biedronce". Niewykluczone, że będą sprawdzane także inne sieci - do prokuratury napływają bowiem podobne zgłoszenia, choć nie tak liczne jak w przypadku "Biedronki". Dochodzenie w sprawie wyzysku pracowników "Biedronki" nadzoruje prokuratura w Poznaniu. Jak przyznają sami śledczy, nie będzie to łatwa sprawa, chociażby ze względu na skalę śledztwa. W całej Polsce jest kilkaset sklepów sieci "Biedronka". Śledczy będą więc korzystać z pomocy prokuratorów z innych miast, którzy na ich zlecenie będą przesłuchiwać świadków. Pytania sformułują prokuratorzy z Poznania. A najważniejsze brzmi: czy zarząd wiedział, akceptował, a może wręcz sugerował łamanie praw pracowników. Sprawa wyzysku w "Biedronce" wyszła na jaw, gdy była kierowniczka sklepu tej sieci w Elblągu wygrała w sądzie 35 tys. zł odszkodowania za nadgodziny. Sąd apelacyjny nakazał jednak powtórzyć proces w tej sprawie.