"Pali się dalej, na linii Dawidowizna aż po Grzędy. Na wysokości Dawidowizny ogień się zatrzymał, ale ten pożar przesuwa się teraz w kierunku północnym" - powiedział dyrektor Biebrzańskiego PN Andrzej Grygoruk, który jest na miejscu. Strażacy oceniają, że ogień przeniósł się w głąb parku i nie zagraża budynkom mieszkalnym czy gospodarskim; w kilku miejscach są specjalne posterunki Ochotniczej Straży Pożarnej. Tak jest m.in. Grzędach, Dawidowiźnie, Bartlowiźnie i Wroceniu. "Będziemy działać dalej" - zapewnił dyżurny całodobowego stanowiska kierowania Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP w Białymstoku. Planowane są kolejne zrzuty wody z samolotów i udział w działaniach m.in. żołnierzy WOT. Ratunkiem deszcz Służby podkreślają, że ogień przemieszcza się w terenie (nieużytki, zarośla wierzbowe i trzcinowiska), do którego jest bardzo trudny dostęp przy użyciu ciężkiego sprzętu, więc strażacy ze sprzętem podręcznym muszą czasami do miejsca akcji dojść na piechotę kilka kilometrów. Do tego nawet po ugaszeniu na powierzchni gruntu, ogień wciąż może tlić się długo w torfowym podłożu i jest ponownie wzniecany przez podmuchy wiatru. Ugasić takie miejsca mogą jedynie opady deszczu, a tego brak i nie widać go w najbliższych prognozach pogody. Do pożarów w Biebrzańskim Parku Narodowym dochodzi każdego roku, zwykle nie przekraczają one jednak powierzchni 200 ha, ale tak dużych jak obecny nie notowano od kilkunastu lat. Np. w 2002 roku, gdy pożary torfowisk nad Biebrzą były określane jako rekordowo duże, spłonęło łącznie 2,5 tys. hektarów. Prawie wszystkie pożary na tym terenie, to umyślne lub nieumyślne podpalenia, np. podczas wypalania traw, które jest karalne. W apelu zamieszczonym w mediach społecznościowych dyrektor Grygoruk poprosił o wsparcie finansowe parku, z przeznaczeniem na lepsze wyposażenie strażaków-ochotników z nadbiebrzańskich miejscowości, którzy "są na każde wezwanie, dniem i nocą z narażeniem życia walczą z ogniem w dolinie Biebrzy". Zebrane w ten sposób pieniądze mają być przeznaczone na zakup m.in. tłumic do ręcznego gaszenia i małych motopomp, które można przenosić w niedostępny teren, służących do pobierania i gaszenia wodą z bagien czy cieków wodnych. Pożar w parku wybuchł w niedzielę 19 kwietnia wieczorem. Susza i silny wiatr sprawiają, że pożar wciąż się roznieca. Płoną cenne obszary Park poinformował, że palą się jedne z najcenniejszych przyrodniczo terenów na styku trzech powiatów: augustowskiego, monieckiego i sokólskiego w rejonie Kopytkowa i Polkowa w stronę obszaru ochrony ścisłej Czerwone Bagno. Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym. Chroni cenne obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych. Wiosenne pożary, które mogą być skutkiem wypalania traw przez człowieka, mają miejsce w tym rejonie rokrocznie, mimo że o niewypalanie traw wciąż apelują dyrekcja parku i straż pożarna. Ponad tysiąc pożarów w ciągu ostatniej doby Jak przekazała w środę (22 kwietnia) PSP, ostatniej doby strażacy wyjeżdżali do różnych zdarzeń 2187 razy, z czego 1003 stanowiły pożary, w których rannych zostało osiem osób. Strażacy 1082 razy wyjeżdżali też do tzw. miejscowych zagrożeń, w których zginęło siedem osób, a 63 zostały ranne. 102 interwencje było związane z fałszywymi alarmami. Jak poinformował rzecznik komendanta głównego PSP st. kpt. Krzysztof Batorski, strażacy w dalszym ciągu gasili duży pożar traw, trzcinowisk i lasu w Biebrzańskim Parku Narodowym. Powierzchnię pożaru w BPN we wtorek szacowano na trzy tys. hektarów; w gaszeniu ognia uczestniczyły m.in. cztery samoloty gaśnicze dromader. We wtorek (21 kwietnia) wieczorem akcja gaśnicza prowadzona była na terenie Biebrzańskiego PN w powiecie monieckim, w rejonie miejscowości Wroceń i Grzędy, oraz w powiecie augustowskim, w rejonie miejscowości Kopytkowo i Polkowo.