Pożar wybuchł w czwartek w późnych godzinach popołudniowych. Paliły się plastikowe materiały w dużej hali magazynowej, w której działała hurtownia sztucznych kwiatów. Ogień objął parter i piętro budynku, było bardzo silne zadymienie od płonących plastików. W akcji śmierć poniosło dwóch strażaków z jednostki ratowniczo-gaśniczej w Białymstoku. Ani straż pożarna, ani policja, ani prokuratura, nie podają na razie żadnych bliższych informacji na temat okoliczności tragedii. Śledztwo będzie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku - poinformował PAP w piątek rano jej rzecznik Łukasz Janyst. Dodał, że w czwartek w nocy na miejscu zdarzenia był prokurator; uczestniczył m.in. w oględzinach zwłok. Oględziny miejsca pożaru nie były jeszcze wówczas możliwe. Janyst dodał, iż śledczy czekają też na nadesłanie materiałów z czynności, które na miejscu prowadziła policja. Własne postępowanie prowadzi też straż pożarna. Rzecznik komendy wojewódzkiej PSP w Białymstoku Marcin Janowski poinformował w piątek, że okoliczności i przebieg zdarzeń bada specjalna komisja, w której są m.in. specjaliści z komendy głównej PSP. "Będziemy się starali nie tylko odtworzyć minuta po minucie, czy sekunda po sekundzie, co się działo na miejscu, ale też spróbować wyjaśnić, jak doszło do tej tragedii" - mówił rano w publicznym Radiu Białystok. W akcji gaszenia hali wzięło udział w sumie ponad stu strażaków i 31 pojazdów ratowniczych. Działania zakończyły się pół godziny po północy. Rodziny zmarłych funkcjonariuszy, ale również i pozostali strażacy uczestniczący w gaszeniu tego pożaru, zostali objęci opieką psychologiczną.